sobota, 10 maja 2008

Majówka 2008

Kolejny z serii opóźnionych postów :)

Gdy większość znajomych rozkoszowało się urokami weekendu majowego w okolicach domu oraz świętowało zakończenie ważnego etapu w Waypointgame, ja pedałowałem po Pomorzu Zachodnim.
Wszystko zaczęło się w środę (30 maja) o godzinie 21.30 na warszawskim dworcu wschodnim. Tam po skompletowaniu części ekipy, w składzie czteroosobowym udaliśmy się na peron, aby złapać dogodne miejsce siedzące w pociągu do Szczecina. Dzięki sprytowi trafiliśmy prawie wolny przedział i do samego Szczecina mieliśmy komfort w stosunku do większości współpasażerów, którzy okupowali korytarz. W stolicy zachodniego Pomorza mieliśmy kilka minut na przesiadkę na świnoujską osobówkę. Tutaj już nie było tak wesoło, półtoragodzinna podróż odbyła się na stojąco.
Wtedy też za oknem ujrzeliśmy pierwsze krople deszczu które z każdy kilometrem przybliżającym nas do morza stawały się coraz bardziej intensywne. W rezultacie, arbitralnie doszliśmy do wniosku że sensownie będzie wysiąść już w Międzyzdrojach. Pierwsza guma trafiła się już na peronie międzyzdrojskiego kurortu. Jednak nie ma tego złego..., po skończeniu napraw deszcz ustał. (co prawda lał jeszcze po drodze, ale wtedy było nam już wszystko jedno) :)



Nastał więc czas aby uroczyście rozpocząć wyprawę majową. Pierwszym jej etapem był objazd Międzyzdrojów i samej wyspy Wolin. Z bogatego programu warto wspomnieć: molo i Aleję Gwiazd w Międzyzdrojach, bazę wyrzutni V3 czy jeziorko Turkusowe w Wolińskim Parku Narodowym. Zaliczyliśmy też najwyższy klif na polskim wybrzeżu (98 m)



Dalsza część dnia pod względem trasy nie była zbyt urozmaicona, nie licząc odcinków bardzo błotnych, których założeniem było skrócenie trasy :) Około godziny 18 dotarliśmy do Pobierowa, gdzie czekała na nas już nasza druga połowa i od tej pory nasz team liczył 7 kolarzy :) Nocleg w miejscowym PTSM odbył się bez specjalnych ekscesów, ale takich też baliśmy się urządzać ze względu na dosyć restrykcyjny regulamin :)



Kolejny dzień rozpoczął się od centrowania przedniego koła, które doznało mocnego wstrząsu jeszcze dnia poprzedniego w okolicach super-klifu :) Następnie zaliczyliśmy plażowanie w Rewalu tuż po tym jak obfociliśmy przyjazd wąskotorowej kolejki do Trzęsacza.



Od Pogorzelicy zakończyliśmy obcowanie z morskimi kurortami i obraliśmy kierunek na Puszczę Koszalińską przez Gryfice. Właśnie jakieś 10 km przed Gryficami nagle, w miejscowości Otok wyłonił się zrujnowany pałac. Obiekt, którego oznaczenia nie powstydziłby żaden waypointowiec :)



Z Gryfic pojechaliśmy dokładnie na wschód ok. 25 km i po niezbyt intensywnym poszukiwaniu znaleźliśmy zapomniane jeziorko w środku lasu. Nocleg w takich warunkach był naszym (a na pewno moim) marzeniem :)



W pozytywny nastrój następnego dnia wprawiła nas ogniskowa jajecznica z wiejskich jaj. Następnie po jak zwykle żmudnym pakowaniu udaliśmy się w kierunku Puszczy Goleniowskiej. Plan był taki, aby jak największą część trasy przebyć drogami nieasfaltowymi i to się udało. Jednak taki założenie wiąże się zawsze z ryzykiem. Nam przytrafił się zniszczony most, zarośnięta droga i zalana przez ogromne kałuże droga.



W czasie jazdy na domniemane tereny noclegowe zupełnie przypadkowo trafiliśmy na dawny niemiecki cmentarz. Prawie jak Koszajec :)
Namioty rozbiliśmy znowu nad jeziorem około 15 km przed Goleniowem. Muszę przyznać, że tej nocy obniżyliśmy chyba przyrost naturalny w gminie, bo owe jezioro jest prawdopodbnie jednym ulubionych miejsc "schadzek" o czym się przekonaliśmy niechybnie przekonaliśmy tej nocy.



Ostatni dzień majówki miał się zakończyć w Szczecinie, a właściwie w pociągu ze Szczecina. Aby zdążyć jeszcze zobaczyć starówkę, czy cokolwiek innego wartego naszego czasu postanowiliśmy żwawo pedałować. Szło dobrze do momentu spotkania z ... dzikami. Rzekomo oswojone zwierzęta, które właściciel wypuścił, aby się "popasły" przy drodze nie były zbytnio zadowolone z tego, że służą za modele na naszej sesji fotograficznej. Locha dała sygnał i 6 mały dziczków zaczęło pościg, mama za nimi. Takie stado wyciąga nawet 24 km/h więc radzę w takich sytuacjach uważać :) Skoro piszę ten post, więc się udało i niebezpieczeństwo zostało zażegnane.



Do Szczecina dotarliśmy jadąc obok Zalewu Wiślanego tereny przypominały mi trochę ubiegłoroczną mazurską wyprawę i przejazd przez Żuławy Wiślane. Sam Szczecin zaskoczył mnie trochę negatywnie pod względem starówkowym, ale przewodnikowe miejsca zostały zaliczone. Katedra, Zamek Książąt Pomorskich i pięknie prezentujące się o zachodzie słońca Wały Chrobrego.



Majówka zakończyła się dla mnie o godzinie 6.00 w poniedziałek na dworcu zachodnim po podróży totalnie załadowanym pociągiem. Na szczęście znów dla nas z miejscami siedzącymi :)

Podziękowania dla:
- Artysty, za zaproszenie i plan wyjazdu;
- Agaty, za wyśmienite posiłki;
- Maćka, za klucz do szprych,
- wszystkich uczestników, za towarzystwo i pomóc na trasie.

Zachęcam do zapoznania się z dodatkowymi materiałami:
MAPA
GALERIA
GALERIA 2

Brak komentarzy: