poniedziałek, 29 września 2008

Góra Kalwaria - Otwock - Wesoła



W sobotę 27.09.2008 zrobiłem typowy objazd po waypointach. Żadnej specjalnej historii i ideologii w tym nie było. Trasa była wybitnie ułożona pod punkty. Już znalezienie pierwszego z nich (#490) oznaczało, że w WPG2 zdobyłem 100 waypointów. Tego dnia odnalazłem jeszcze 10 vlepek, jednego waypointa bezvlepkowego oraz jednego raczej już bez vlepki. Razem 13 sztuk
Żałuję tylko, że jeszcze nie naprawiłem licznika, ale Google mówi, że moja narysowana trasa ma prawie 130 km, więc mogło być ich nawet 150 kilometrów.

Listę zdobytych waypointów można zobaczyć na mapce. Nie będę ich tutaj komentował, wrażenia z niektórych przedstawiłem w komentarzach pod waypointem. Polecam zerknąć też na galerię.

MAPA
GALERIA

niedziela, 28 września 2008

Czy warto z rowerem w Karkonosze?

Zanim odpowiem na tytułowe pytanie przedstawię ciąg logiczny prowadzący do odpowiedzi na nie.
W dniach 12-20.09.2008 wybraliśmy się w zgranym gronie w Karkonosze. W przeciwieństwie do poprzedniej wyprawy na Dolny Śląsk tym razem zabraliśmy rowery. Podtrzymując ciąg przyczynowo-skutkowy początek postanowiliśmy umieścić jak najbliżej miejsca zakończenia wyprawy pieszej "Kotlina Kłodzka 2008" i zacząć od zakończenia pętli po Kotlinie zaliczając Góry Sowie następnie przesuwać się bardziej w stronę docelowych Karkonoszy.
Poniżej w punktach przedstawię polecane i niepolecane przez nas miejsca w których spędziliśmy nasz wrześniowy wypoczynek.

Góry Sowie

W Góry Sowie

Góry Sowie znane są główne z projektu Riese na którym oparto wiele publikacji i programów (temat był szczególnie często wałkowany w programie "Nie do wiary" - strefa 11). My odwiedziliśmy kompleks "Osówka". Krótko napiszę, że warto za kilka złotych można zobaczyć i posłuchać o ciekawej i tajemniczej historii tego miejsca. Trochę inaczej sprawa wygląda z największą w Europie twierdzą górską - Srebrna Góra. Do zwiedzania mamy niewiele i wszystko w ruinie za to oprowadza nas człowiek w historycznym stroju. Góry można w jeden dzień objechać na rowerze, ale my się nie zagłębialiśmy w teren a to ze względu na planowany nocleg w Wałbrzychu.

Srebrna Góra

Zamek Książ i Świdnica.

Przed zamkiem Książ

Zamek Książ tak "reklamowany" i promowany warto zobaczyć, ale z... zewnątrz. W środku za cenę biletu niewiele zwiedzimy, a na pewno nie tyle ile byśmy się spodziewali. Inaczej jest ze Świdnicą. Miasto przeze mnie bardzo polecane, a to ze względu na dwa kościoły. Jeden to wspaniała gotycka katedra, drugi to niemniej okazały Kościół Pokoju.

Wałbrzych.
Wałbrzych, miasto pozornie nieciekawe oferuje kilka niespodzianek. Jedną z nich jest ogromnie utrudniona możliwość znalezienia wieczorem miejsca do zjedzenia. Wałbrzych jest też ciekawy z racji swojego położenia, miasto jest bardzo "liniowe" ciągnie się na długości 22 km przy czym aby przejechać z południowego do północnego końca trzeba pokonać prawie 500 metrów przewyższenia. Nocą domy położone na zboczach gór przypominały mi greckie Saloniki :)

Krzeszów
Opactwo cystersów warto zobaczyć przejazdem, ale raczej nie powodu, aby tutaj zostać na dłużej.

Karpacz


Przed kościołem Wang

Odtąd zaczęła się na przygoda z Karkonoszami. Nocleg zapewniliśmy sobie w schronisku PTSM Liczyrzepa, polecam przy okazji. Główną atrakcją Karpacza jest chyba bezpośredni dostęp drogą na Śnieżkę. Podjazd na Orlinek jakoś sobie odpuściliśmy. Teraz ważna informacja: od maja wjazd rowerami do Karkonoskiego Parku Narodowego jest zabroniony, poza krótkimi niepołączonymi ze sobą odcinkami. Jeśli chodzi o wjazd na Śnieżkę rowerem to tylko napiszę, że się da. O tej porze na szczycie panował mróz, śnieg itp. Sama natomiast drogę na najwyższy szczyt Karkonoszy to uciążliwy i niewygodny bruk.

W drodze na Śnieżkę

Jelenia Góra - zamek Chojnik
Urokliwie położony zamek, obecnie ruina. Za kilka złotych mamy możliwość głównie zakosztować wspaniałego widoku.

Na zamku Chojnik.

Szklarska Poręba
Miasto szczyci się mianem rowerowej krainy, jakoś tego nie dostrzegliśmy. Co prawda zewsząd widać namalowane znaki szlaków rowerowych, ale nigdzie nie znaleźliśmy planu tych szlaków, ani drogowskazów z kilometrami. Ze Szrenicą, podobnie jak ze Śnieżką wjechać się da. Z pozostałych atrakcji to wodospady Szklarki i Kamieńczyka, a z rzeczy bardziej Waypointowych to Julia :)

wodospad Kamieńczyka

Harrachov
Z Harrachova po stronie istnieje sieć wygodnych asfaltowych dróg do podnóża karkonoskich szczytów. Samo miasto niewiele oferuje dla turysty z Polski. Na pewno warto podejść pod mamucią skocznię narciarską, a nawet na nią wejść. Przy zakupach warto zwracać uwagę na resztę i na to co zostaje nam doliczane do rachunku. W jednym ze sklepów próbowano nas oszukać na dwa sposoby, ale udało nam się z tego wybrnąć.

widok ze skoczni.

Wracając do pytania o rower w Karkonoszach to uważam, że jeśli planujemy dłuższy pobyt to rowerem nie odwiedzimy wielu najpiękniejszych obszarów Karkonoszy, jeśli natomiast będziemy tutaj przejazdem na 2-3 dni to rower umożliwi nam sprawne przemieszczanie się i zaliczenie najbardziej obowiązkowych atrakcji.

Dziękuję grupie z którą odbyłem wyprawę za towarzystwo i świetną atmosferę!

GALERIA

Wyprawa 10 - rekonesans

Ta wyprawa może zaskoczyć wielu nawet zaawansowanych rowerzystów – objazdywaczy, a to z dwóch względów. Po pierwsze poprowadzi terenami powszechnie uznawanymi za nieciekawe, a po drugie zakończy się w Żyrardowie – mieście które w naszych okolicach nie jest korzystnie postrzegane, a już prawie w ogóle opuszczane przy planowaniu jakichkolwiek wypraw turystycznych. Już krótki pobyt w Żyrardowie może całkowicie zmienić takie nastawienie.



Powyżej początek opisu dziesiątej już wycieczki z serii Wyprawy WaypointGame. Jej publikacja nastąpi wkrótce. Już dziś natomiast możecie się zapoznać z kilkoma wybranymi zdjęciami z rekonesansu połączonego ze zdobywaniem pobliskich waypointów. Załączyłem też ostateczną trasę wyprawy w postaci linku do serwisu Google Maps.

MAPA
GALERIA

środa, 24 września 2008

Nowa wyprawa opublikowana

Dziewiąta już z kolei wyprawa rowerowa WaypointGame została opublikowana na oficjalnej stronie Wyprawy WaypointGame.
Tym razem prezentowane są tereny wcześniej nie eksplorowane i teoretycznie nieatrakcyjne. Pojedziemy do... Warszawy, ale szlakiem najbliższych nam fortów.

Wszelkie uwagi co do trasy i działania serwisu należy przysyłać do mnie, ale najlepiej zrobić to na oficjalnym forum WaypointGame.

PS: jeśli najnowsza wyprawa się nie wyświetla należy usunąć historię z przeglądarki lub nacisnąć przycisk "Odśwież" z przytrzymanym klawiszem SHIFT.

niedziela, 21 września 2008

Refleksja po Desantowym

Trochę nie w kolejności chronologicznej ale zaczynam nadrabiać zaległości poprzez relację po wczorajszym alleycacie.


O Desantowym Alleypiaście, pierwszym alleyu w Błoniu można niewiele powiedzieć, właściwie tylko tyle, że się odbył i że wygrał go Grzesiek. Wartym odnotowania jest również fakt frekwencji – aż 6 osób, z czego ukończyło 5 nie najlepiej świadczy o kondycji samego Alleypiasta.
„Desant to operacja taktyczna przeniesienia wojsk na teren nieprzyjaciela, w celu wykonania określonego zadania, najczęściej opanowania terenu nieprzyjaciela lub uchwycenia punktów o istotnym znaczeniu...” tak brzmiał początek zaproszenia na alleycat. Ciekawie? Dla mnie tak, miałem nadzieję na nową formułę alleycata. Snułem wyobrażenia o czymś w rodzaju zdobywania kolejnych fragmentów miasta poprzez zbierania karteczek. Jak się później okazało moje nadzieje były płonne.
Godzina 6.15 w sobotę to mój przyjazd na dworzec Zachodni w Warszawie, po prawie 12-godzinnej podróży z Karkonoszy do domu. Właśnie alleycat zmotywował nas jeszcze bardziej, aby wrócić już w sobotę. Kilka godzin później znów byłem w pociągu tym razem do Błonia. Czułem się pewnie. Na formę fizyczną nie narzekam, aczkolwiek bywało lepiej, z formą samego roweru nie jest najlepiej, ale nie powinno to specjalnie wpłynąć na mój wynik. Poza tym Błonie trochę poznałem wcześniej, a co w tym momencie wydawało mi się bardzo korzystne dysponowałem dokładną mapą, aż za dokładną...
15.05, czyli 5 minut po godzinie startu na rynku jesteśmy w trójkę – skład karkonoski: Grzesiek, Zajączek i ja. Nie wróży to najlepiej. Pierwsze myśli to pomylenie przez nas terminu alleya. Przez to wszystko nie sprawdziliśmy kiedy tak naprawdę wyścig miał się odbyć, kiedyś słyszeliśmy o sobocie, ale tak naprawdę mogła to być niedziela. Długo nie trwały nasze wątpliwości, gdy po chwili ujrzeliśmy głównego organizatora – Kemota, a zaraz za nim Magdę i Roberta. Musieliśmy jeszcze chwilę poczekać na spóźnionego Bartka.
Po otrzymaniu manifestu spotkało mnie zaskoczenie. Ot, po prostu podane zostały (raczej) przypadkowe punkty, które trzeba po prostu zdobyć. Inwencja autorów składała się tylko z doboru odpowiednich miejscówek tak, aby utrudnić ich zdobycie oraz wymyślenie zadania specjalnego – pytania na które odpowiedź miała dać bonus w postaci odjęcia 10 minut. Jeszcze w tym momencie miałem trochę nadziei na to, że alleypiast w Błoniu będzie opierał się na czymś więcej niż tylko zdobywaniu punktów. Rozpocząłem więc nanoszenie lokalizacji na swoją mapę, tradycyjnie nie do końca słuchając organizatorów :(
Start, ruszam razem z Zajączkiem od razu go wyprzedzając. Punkty robię w kolejności: kapliczka na skrzyżowaniu Poniatowskiego i Naokowskiego, krzyż przydrożny w Rokitnie, kładka nad torami przy skrzyżowaniu Łąki/Poniatowskiego. Nie miałem specjalnych problemów ze znalezieniem kodów, ale trochę deprymujące było ściganie się z Zajączkiem, który dojeżdżając na punkt za mną już nie musiał szukać karteczek :) Po zdobyciu płotu przy KS Błonianka pojechałem na latarnię na ulicy Uśmiech. Następnym punktem miała być stacja energetyczna – Grodziska 17. Tutaj chyba pogrzebałem szanse na zwycięstwo. Przejechałem przez tory, w pobliże miejskiego parku, bo tam na mapie miałem numery domów w okolicach 17, ale tylko te parzyste. Kręciłem się nawet po samym parku miejskim, dwa razy przejeżdżając przez mostek na którym był punkt. To był kolejny błąd który wpłynął na moją porażkę – zapomniałem zupełnie o tym punkcie, że mam go zdobyć zauważyłem, dopiero pod koniec co zaowocowało sporym nadrabianiem dystansu w końcówce. Nie wytrzymałem, skruszony zadzwoniłem do organizatora o podanie wskazówki co do lokalizacji owej stacji. Rezultatem krótkiej dyskusji była informacja, że muszę znowu przejechać przez tory, aż po samą granicę miasta, echh...
Wreszcie po znalezieniu punktu myślałem, że to będzie koniec moich problemów. Bieniewice i Nepomuk, miejsce w miarę znajome, pognałem z całych sił, akurat zaczął padać deszcz, pomyślałem, że to może działać tylko na moją korzyść. W połowie drogi mijam Zajączka, którego nie widziałem już jakiś czas. Byłem zły na siebie, jeśli z nim się ścigałem na początku, to pewnie teraz jest już o jeden punkt przede mną. Przy figurce spotykam Magdę i Roberta, którzy zdegustowaniu rezygnują po długich poszukiwaniach karteczek, postanowiłem obejść dwa razy punkt – może mi się poszczęści – niestety nie. Właściwie zwyciężyło przekonanie, że jeśli już dwie pary oczy spędziły na tym punkcie trochę czasu bez powodzenia to ja tym bardziej nic nie znajdę. Dalej miało być łatwo - 3 punkty i meta. Najpierw kapliczka w Piorunowie - z Nepomuka pojechałem prostu przez Bieniewice. W pewnym momencie przypomniałem sobie o punkcie w parku miejskim, czyli moja przewidywana trasa zwiększyła się dodatkowo o około 1,5 km. Końcówka to punkt na Sparagi i na plaży miejskiej naprzeciwko Straży Pożarnej. Gdy znalazłem się przy mleczarni na ulicy Passowskiej odnalazłem karteczkę ze strzałką i napisem „STRUSIE”. Jadąc zgodnie z kierunkiem dojechałem do wielkiego banneru reklamującego fermę strusiową – mety jednak tam nie było. Około 5 minut kręciłem się w tą i z powrotem, aż zdecydowałem się wykonać po raz drugi telefon do organizatora. W ten sposób trafiłem na metę, wjeżdżając wraz z Zajączkiem, który już wiedział gdzie jechać.
Na mecie próbowałem jeszcze znaleźć odpowiedź na pytanie bonusowe o miasto partnerskie Błonia. Jednak i moja „za dokładna” mapa poległa na tym zadaniu. 10 minut później na mecie zjawił się Grzesiek, który znając odpowiedź na owe pytanie zgarnął mi zwycięstwo sprzed nosa.

Podsumowując sam wyścig: Jeśli to miała być reklamówka Alleypiasta na nowym terenie to nią nie była. Przykro mi to mówić, ale jakbym pierwszy raz znalazł się na takim wyścigu to raczej następnym razem bym już nie przyjechał. Czemu? Bo, sam alleycat nie był wg mnie do końca przemyślany, Punkty były przypadkowe. Już nie chodzi o fabułę, ale przecież nowe miasto zawsze rodzi nowe okazje do oryginalnych miejsc, a współorganizowanie wyścigu przez rodowitego mieszkańca Błonia powinno takimi miejscami zaowocować. W ostateczności można było się pokusić o wyścig tematyczny np. same kapliczki. Mnie alleycat do Błonia nie przekonał, a jak już wspominałem na początku trochę znam tę miejscowość i wiem, że ma potencjał jeśli chodzi o klimat alleypiastowo-waypointowy. Pozytywem można jednak określić tradycyjną imprezę powyścigową, za to należą się brawa, gdyby tylko jeszcze wiatr nie zwiewał dymu ogniskowego na wiatę ;)

Podsumowując mój start: Dla mnie porażka. Ostatnio zauważam, że popełniam głupie błędy nawigacyjne, no i tym razem tego typu problemy się pojawiły :( Dwa telefony do organizatora, nieznalezienie jednego punktu powinno zdecydować o dużo gorszym miejscu niż drugie...

Podsumowując tę relację: Nie jest ona atakiem na nikogo. Po prostu bądźmy wobec siebie krytyczni. Mi się alleycat nie podobał i tego nie ukrywam, nie wiem czy potrafiłbym zrobić lepszy, wyścig ale wydaje mi się, że mały nakładem sił można byłoby zorganizować coś dużo ciekawszego. Sam mam niewielkie doświadczenie w organizowaniu – raptem 2 alleycata, z których żaden nie obył się bez błędów.
Zauważymy poza tym ciekawą tendencję, na wyścig przyjechali tylko najbardziej zawzięci uczestnicy. Nowych twarzy mamy jak na lekarstwo, widać nie pociąga ich coś takiego jak Alleypiast. Zastanówmy się dlaczego, czy aby przyczyną tego nie jest to, że alleycaty się starzeją i brak nam świeżych i atrakcyjnych pomysłów na ich formułę?

czwartek, 11 września 2008

Przed wyjazdem

Tygodniowy urlop powoduje duże zamieszanie w moim życiu. Nie mam za dużo czasu na to na co chciałbym mieć czas. Po powrocie, czyli 20 września ponadrabiam zaległości. Chodzi głównie o opis mojej sobotniej wyprawy, która stanie się zarazem nową Wyprawą WaypointGame. Wycieczka przebiegała trasą: Pruszków - Błonie - Kaski - Szymanów - Guzów - Miedniewice - Żyrardów - Pruszków. Trasa bardzo ciekawa i pełna niespodzianek dla osób mniej znających te tereny.
Jako namiastkę polecam zapoznanie się z dosyć ciekawie napisanym artykułem Spacer po Żyrardowie.

Na razie...

wtorek, 9 września 2008

Wyburzenie komina cegielni w Natolinie!


Przed chwilą dowiedziałem się o bardzo przykrym fakcie. Tak jak w tytule posta: wyburzono komin cegielni w Natolinie, która jeszcze kilka miesięcy temu była waypointem (#281 Cegielnia).
Całość odbyła się na dodatek w piknikowej atmosferze! Nie byłem podczas tej "uroczystości" obecny, ale "Otwarcie nowej strefy przemysłowej", bo tak właśnie nazywała się ta impreza rodzi u mnie bardzo mieszane uczucia.
Wszystko wydarzyło się 6 września o godzinie 19.00. Akompaniował podstarzały zespół GolecUOrkiestra. Czyżby poprzez tego typu "dekorację" w postaci zawalającego się komina Golce chcą odzyskać dawnych fanów? Już widzę oczami wyobraźni, komin runął, a z głośników rozbrzmiewa: "Tu na razie jest ściernisko, ale będzie... ". No właśnie co będzie? Nie jestem przeciwnikiem przemysłu, bardzo dobrze, że tego typu inicjatywy się rozwijają, ale czy chcemy aby na tym miejscu stały tylko blaszane hale? Cegielnia w Natolinie, była położona w "uroczym" (nie boję się użyć tego słowa) miejscu. Obok znajdował się staw. Poza tym sam budynek sprawiał wrażenie zabytkowego, a górujący nad nim komin dodawał majestatyczności całej okolicy. A teraz...
Kolejny piękny rejon Mazowsza zostanie przeksztocony w blaszaną dżunglę.
Jeszcze raz powtórzę, bo pewnie moje słowa budzą kontrowersje - nie jestem przeciwnikiem tego typu inwestycji, ale zachowajmy takie i podobne obiekty dla potomnych. Można byłoby ulokować w cegielni, pod kominem, biura oraz główny punkt parku przemysłowego, który by zaświadczał o bogatej tradycji przemysłowej tej okolicy...

Polecam kilka zdjęć mojego autorstwa z natolińskiej cegielni, znajdziecie je w galerii wyprawy okołogrodziskiej: GALERIA

niedziela, 7 września 2008

Po Mistrzostwach Europy...


Zakończyły się Mistrzostwa Europy na pruszkowskim welodromie. Skoro tak na nie zapraszałem wypadałoby napisać jakieś podsumowanie. Nie będę się rozpisywałem, ale chciałbym opisać swoje spostrzeżenia.

Tor robi wrażenie, ale niestety nie jest jeszcze ukończony, stan wielu pomieszczeń jest jeszcze surowy, a co najbardziej razi to... brak stojaków na rowery. Komicznie wyglądały obwieszone latarnie i płoty rowerami widzów. Ja też się zaliczałem do kibiców urowerowionionych i to po prostu wkurzało. Mam nadzieję, że zostanie ten problem rozwiązany.
Druga sprawa to klimatyzacja, a właściwie nawiewy. Nie wiem, czy pracowało to na 100%, ale było po prostu duszno i gorącą, co przy niewielkiej ilości osób jest dosyć dziwne, jeśli się przyjmie, że planowane do rozgrywania są tam koncerty na tysiące osób. P
Przechodzę do wspomnianej wyżej sprawy - ilości widzów. Wiadomo, że na to organizator nie ma specjalnego wpływu po tym jeśli już ogłosi, że wstęp jest darmowy, a godziny rozgrywania najbardziej emocjonujących wyścigów są sensowne, ale jednak:
Polacy, jak już udowodniliśmy potrafią zorganizować wspaniałe widowiska, czego najlepszym przykładem są skoki narciarskie. Na tak nudny sport potrafią na zawody w Zakopanem przyjeżdżać tysiące osób. Co o tym przesądza? Duże uświadomienie Polaków jeśli chodzi o zasady i wspaniała atmosfera (nigdy nie byłem, więc właściwie moja wypowiedź opiera się na tym co widziałem w telewizji). Podobnie sprawa się przedstawia z zawodami siatkarskimi.
A co mieliśmy w Pruszkowie. Wydaje mi się, że sami komentarzy, chyba nie do końca czuli ideę rozgrywek. Czego mi brakowało:
- Umiejętnego i zwięzłego wprowadzenia widza w zasady przed każdym nowym wyścigiem. Może nawet teksty w stylu: "najtrudniejsze jest..." itp
- Muzyka. Niby się pojawiała, ale bardzo rzadko. Przerwy pomiędzy wyścigami powinny byc urozmaicone muzyką z głośników. Inaczej wszystko się staje monotonne i nudne.
- Poszedł bym nawet dalej: przygaszenie świateł przed finałami i wymienianie zawodników przy wjeździe na tor. Rodzi to atmosferę na prawdę ważnych zawodów.
- Nie wspomnę już o prowadzeniu w miarę możliwości bezbłędnego anonsowania zawodników, samych wyścigów czy nawet dekoracji. Dla mnie błędów było za dużo. No i pan który zapowiadał po angielsku, on chyba mówił wtedy kiedy mu się chciało. Albo zapowiada podczas każdego wyścigu, albo w ogóle...

Żeby nie było, że tylko krytykuję, to muszę przyznać, że ścigania było pod dostatkiem, Polacy nawet nie zaprezentowali się, tak źle jak się spodziewałem :)

W sumie, można powiedzieć: "krytykujesz. to może sam spróbujesz zorganizować". Racja, sam bym się nie podjął, ale tylko konstruktywna krytyka prowadzi do lepszych osiągnięć na przyszłość.

wtorek, 2 września 2008

Weekendowa rozrywka

Jak to zazwyczaj bywa na początku wrześnie mnóstwo się dzieje jeśli chodzi o kulturalne imprezy w naszej okolicy. Postanowiłem trochę wcześniej zebrać najbliższe nam wydarzenia na najbliższy (6-7.09) weekend. Są one różnego typu i każdy znajdzie coś dla siebie, począwszy od dożynek, poprzez festyny typu pożegnanie lata a kończąc na konferencjach :) Warto nie zapominać o trwających przez weekend finałach ME na pruszkowskim welodromie.

Oto lista:
sobota (6.09.2008)
  • Festiwal Otwarte Ogrody we Włochach (nie wiedziałem, że stare Włochy miały tytuł miasta-ogrodu). Wśród wielu punktów jest też zwiedzanie Starych Włoch z przewodnikiem o 12.30. SZCZEGÓŁY
  • od 14.00 w parku w Michałowicach odbędą się "Dni Michałowic i Opaczy", główną atrakcją ma być zespół VOX. SZCZEGÓŁY
  • od 15.00 na ulicy Marii Dąbrowskiej w Komorowie Święto Mieszkańców. Może być ciekawie, ale może być też nudno. SZCZEGÓŁY
  • Żegnaj lato za rok, czyli komercja w Pruszkowie, główna gwiazda - zespół Feel. SZCZEGÓŁY
niedziela (7.09.2008)
  • Zaczynamy znowu od otwartych ogrodów we Włochach, tym razem będziemy mieli zwiedzanie Nowych Włoch. SZCZEGÓŁY
  • W Błoniu będziemy mieli pożegnanie lata z na pewno niezapomnianą potańcówką na dechach. SZCZEGÓŁY
  • Na stadionie FC Płochocin natomiast od 15.00 odbędą się dożynki. Z gwiazd zapowiedział się Kabaret Moralnego Niepokoju. SZCZEGÓŁY
  • Miły akcent na niedzielę to obchody 100-lecia Milanowskiego Towarzystwa Letniczego, będziemy mogli sobie obejrzeć grę pokażą Marty Domachowskiej. SZCZEGÓŁY
  • Nadarzyn natomiast będzie świętował gminne dożynki. W programie m.in. grochówka i Perfect. SZCZEGÓŁY

To tyle. Myślę, że jest w czym wybierać :)