niedziela, 22 listopada 2009

Zintegrowany Rozkład Pociągów Podmiejskich edycja 2009/2010 (aktualizacja 11.12.2009)

Niemcy jak zwykle wiedzą wcześniej jak będą jeździć pociągi u nas, więc wykorzystując dane dostępne na ich wyszukiwarce zaaktualizowałem mój ZRPP na trasie Piastów-Warszawa.

Rozkład jest już potwierdzony. Zmian właściwie nie ma.

Podsumowanie zmian, które nastąpią 13.12.2009:
- całkowita ilość par pociągów: 114 było 107
- zwiększona ilość pociągów SKM, przy czym część nowych kursuje tylko w dni robocze, a część codziennie oprócz niedziel
- zdecydowana poprawa w porannym szczycie (6-9), w sumie 4 3 kursy więcej. Od 7.01 do 8:03 pociągi co 5 minut (z jednym wyjątkiem: 8 minut przerwy)!
- lepsze rozłożenie pociągów w szczycie popołudniowym, nie ma już 20 minutowych przerw w godzinach 14-19.
- Ostatni pociąg SKM do Pruszkowa w soboty i niedziele odjeżdża ze Śródmieścia o 1.05

ZRPP html (aktualizacja 11.12.2009)
ZRPP pdf (aktualizacja 11.12.2009)

Rozkład docelowy może się różnić, nie wykluczam również, że mogłem popełnić błędy przy przepisywaniu.

poniedziałek, 16 listopada 2009

Mobile Trail Explorer on Samsung B2700

Kilka miesięcy temu po awarii głośnika w mojej Nokii 3110C postanowiłem zmienić telefon. Wybór padł na SOLIDny Samsung B2700. Telefon faktycznie jest wytrzymały, chociaż przy moim użytkowaniu pojawiły się już poważne rysy na wyświetlaczu. Główna wada tego telefonu, o którą gdybym wiedział to na pewno samsunga bym nie kupił to fatalna obsługa JAVA.

Właściwie nie działa mi nic co bym chciał:
- OperaMini - nie można skonfigurować połączenia z internetem
- TrekBuddy - OutofMemory już po kilku przesunięciach mapy
- TrackMyJourney - nawet nie da się uruchomić. Jestem fanem tej aplikacji, a że mam wykupiną licencję próbowałem coś wskurać u autora. Niestety specjalna wersja dla mnie nie dała rady. Pozostaje używać TMJ na służbowej k800i
- Gmail - googlowski klient poczty oczywiście nie może się połączyć z internetem

Mojego rozgorycznia nie umniejsza nawet fakt, że działa GoogleMaps i... SITKOL Navigator.

Z założenia Samsunga miałem używać w ciężkim terenie i na zawodach, jedną z głównych fukncjonalności miał być zapis tracków gpsowych. Ostatnio znalazłem program, który jak na razie działa na B2700. To opensource'owy Mobile Trail Explorer. Co prawda rozwój tego midletu idzie bardzo powoli, ale podstawowa dla mnie funkcjonalność jest.

Niestety na starcie okazało się, że nie będzie łatwo. Export Folder (do zapisów plików) jest domyślnie ustawiony na E:/ co w moim Samsungu skutkuje zawieszeniem aplikacji w chwili próby jego zmiany (Samsungi, mają system operacyjnym w którym karta widziana jest jako Mmc/).
Udało się znaleźć rozwiązanie na grupie dyskusyjnej MTE, ponieważ na szczęście użytkownicy Motoroli mają podobny problem (tam ścieżka jest jeszcze inna). Rozwiązaniem miała być zmiana w kodzie i zrobionie nowego builda dla siebie.

Zainstalowałem NetBeans (połowa programistów w firmie na tym pracuje, mogłem zobaczyć jaka to jest kobyła), zaimportowałem źródła, zmieniłem co trzeba, godzinę męczyłem się z kompilacją i jest!

Poniżej link do zmodyfikowanej wersji Mobile Trail Explororer v.1.14 . U mnie działa.

http://adam-piastow.ovh.org/mte.jar

Samsung ma jeszcze jedną wadę jeśli chodzi o javę. Aplikacje można tylko wgrywać przez internet, więc potrzebny jest serwer, żeby ją gdzieś zamienić.

Mam nadzieję, że ten przydługi post komuś pomoże. Akt solidaryzacji z użytkownikami SOLIDów.

Mam problem jeśli chodzi o prawa autorskie. MTE jest opartu na licencji GNU v.2, więc chyba muszę zamieścić też źródła: http://adam-piastow.ovh.org/MobileTrailExplorer.zip

niedziela, 25 października 2009

Powrót: coś dla zainteresowanych koleją z moich okolic

Czas coś napisać po dłuższej przerwie. Przez ostatni czas cierpiałem na brak czasu i weny, ale głównie tego drugiego - nie chciałem pisać czegoś zupełnie nie przydatnego dla "społeczeństwa". Dzisiaj znalazłem temat, który może kilka osób zainteresować.

PKP PLK ogłosiło SIWZ na modernizację linii kolejowej Warszawa Zachodnia - Łódź Fabryczna na odcinku Warszawa Zachodnia - Skierniewice.
Pozwoliłem sobie pobieżnie przewanalizować ten dokument i wypunktować fakty, które dotyczą bezpośrednio Piastowa, Pruszkowa i okolic.
  1. Jóżefinów - wyburzenie budynku nastawni (w zeszłym roku zakończył się jego remont :P )
  2. Piastów - remont przejścia podziemnego
  3. Pruszków - likwidacja kłatki nad peronem i jednoczesne przedłużenie tunelu na drugą stronę torów połączone z remontem tunelu.
  4. Pruszków - wyburzenie obydwu nastawni i budowa jednej
  5. Pruszków - dobudowanie nowej wschodniej głowicy stacji pozwalającej na przejazd z torów dalekobieżnych na podmiejskie i na odwrót zza perony po stronie Warszawy
  6. Pruszków - likwidacja przejazdu (na czas budowy wiaduktu udostępniony ma być tymczasowy przejazd kilkaset metrów dalej w stronę Brwinowa
  7. Parzniew - zupełna likwidacja przejazdu
Generalnie oba tory dalekobieżne otrzymają nowe podkłady, szyny i sieć trakcyjną, Odzyskane tory posłużą za remont torów dodatkowych i towarowych. Na odcinku Warszawa Zachodnia - Włochy tory nie będą wymieniane, ale lepsze wyprofilowanie łuków ma pozwolić na podwyższenie prędkości do 90 km/h, dalej do Skierniewic już całkowicie 160 km/h.

Tory podmiejskie oraz perony nie będą ruszane, chociaż według zapowiedzi sprzed kilku miesięcy, w 2010 roku ma zacząć się budowa przystanku Ursus Niedźwiadek.

Zanim przetarg i pewnie protesty zostaną rostrzygnięte minie jeszcze sporo czasu. Modernizacja ma być zakończona "na EURO".

Dociekliwi mogą sami zopaznać się ze specyfikacją przetargu na: http://www.przetargi.plk-sa.pl/kprzetarg_szczegoly.php?szczegoly_id=7793661e945f0f90fc1eeb52823c3ca9&futix=-43296000

niedziela, 5 lipca 2009

Pierwszy maraton MTB...

W końcu postanowiłem zobaczyć jak to jest i co ludzie w tym widzą. To, że Maraton MTB będzie się różnić od Maratonów na Orientację to wiedziałem, ale nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak.

Memoriał Bercika, impreza robiona z potrzeby serca, darmowa, pełna nawiązań do zmarłego tragicznie bohatera zawodów. Nie będę skupiał na samej organizacji, bo została przeprowadzona perfekcyjnie, a mnogość sponsorów zaowocowała wielością nagród oraz pełnym bufetem darmowych kalorii po zawodach! Gratulację, bo sam wiem ile kosztuje zorganizowanie czegoś takiego.

Na starcie dystansu SPORT (miało być 51 km, w trzech pętlach po 17km) stanęło ok. 100 zawodników. Trochę za późno się zorientowałem, że niektórzy się zaczęli ustawiać już na starcie i zająłem pozycję w środku stawki. Jak się później okazało taka pozycja właściwie dyskwalifikuje z walki o dobre miejsca. Organizatorzy zapowiadali, że początek miał być czymś w rodzaju rundy honorowej stąd spodziewałem się, że uda mi się zyskać kilka pozycji. Okazało się inaczej.

Start i od razu z grubej rury, łańcuch na blat i 40-42 kmph. Ostro, ale udaje mi się zyskać kilka pozycji zanim nastąpi zjazd w teren. W oddali widzę, że pierwsi już zjeżdżają, w tym momencie miałem już 10-15 sekund straty. Pierwsza runda to dla mnie duże zaskoczenie, nazwałbym to szaleństwem. Jazda cały czas na najwyższych obrotach, nie ma kiedy sięgnąć po bidon, bo od razy ktoś Ci odjeżdża. Z racji swojej dalszej pozycji pierwsze kółko upłynęło pod znakiem wyprzedzania. Może dla niektórych jest to motywujące, mnie trochę deprymuje jak muszę wyprzedzić kogoś wolniejszego i jeszcze nie ma miejsca (50% trasy to single tracki bez szans na minięcie przeciwnika). Najwięcej zyskuję na podjazdach, często zapiaszczonych, opony sprawują się doskonale, były sytuacje gdzie mijałem za jednym razem 5 przeciwników. W połowie okrążenia wychodzi, że się nie do końca przygotowałem - siodełko od wstrząsów mi się obniżało. Dało się jechać, ale szczególnie na podjazdach traciłem parę w nogach. Na szczęście na całej trasie były dwa miejsca, które wymagały zejścia z roweru. Czekałem tylko na nie, aby podnieść wtedy siedzisko. Ogólnie patrząc to trasa była bardzo techniczna, poza kilkoma prostymi, wciąż szybkie zakręty nierzadko w piachu, naprawdę ostre zjazdy, i wąskie ścieżki pomiędzy drzewami i wystającymi pieńkami.

Na końcu pierwszego kółka nie widzę nikogo przed sobą. Akurat koniec i początek okrążenia jest po asfalcie, więc mogę przycisnąć. Sprawę utrudnia nieszczęsne siodełko, więc więcej niż 34 km/h nie daję rady. Tuż za bramką kończącą okrążenie stoją ludzie z butelkami z wodą. Fajne uczucie tak komuś wyrwać butelkę przy pełnej prędkości, wypić do połowy i rzucić w krzaki - będą mieli dużo sprzątania po zawodach. Woda i powerade były też w niektórych miejscach trasy. Szkoda, że niektórzy wyrzucają butelki na trasę a nie daleko w krzaki. Tuż przed zjazdem na szuter udaje mi się jeszcze kogoś wyprzedzić i znów jestem sam. Za chwile bufet. Są batony energetyczne, dla mnie pomysł zupełnie nietrafiony, przy takiej jeździe na pełnych obrotach i suchym gardle przełknięcie takiego jedzenia jest naprawdę trudne. W rezultacie podjęty na początku drugiego kółka baton zjadłem tylko do połowy robiąc gryza w sprzyjających momentach całego wyścigu.

W połowie drugiego kółka doganiam zawodników, okazuje się, że są to uczestnicy trasy krótkiej (1 okrążenie), która wystartowała 10 minut po nas. Znowu trzeba było wyprzedać. Krzyczałem, "lewa wolna" lub "prawa wolna", kiedy chciałem kogoś minąć. Nie wiem czy tak się robi, bo nikt tak nie krzyczał, najważniejsze, że działało, chociaż i tak traciłem prędkość oraz wybijało mi to z rytmu. W końcu udaje mi się dojść kilku gości z mojej trasy, ale tych mam szanse minąć tylko na podjazdach.

Na trzecim kółku czułem się już trochę znużony - znowu to samo. Na samym początku okrążenia minąłem znowu dwie osoby. W końcu dopadłem zawodnika w zielonym i trzymałem się za nim już do końca, jechał właściwie moim tempem i nie miałem jak go wyprzedzić. Jakieś 2 kilometry przed metą doganiamy grupkę 4 osób, więc wszystko miało się rozstrzygnąć na ostatniej prostej. Na nieszczęście moje siodełko było już naprawdę nisko. Więcej niż 32 km/h nie daję rady, wystarczy to tylko na to, żeby się utrzymać za grupką. Gdyby nie siodło, wydaje mi się, że zyskałbym przynajmniej ze dwie pozycje :(

Na mecie licznik wskazuje 48,5 km (co to jest przy maratonach 100-200 kilometrowych), zaskoczony jestem, że to już koniec bo zmęczenia dużego nie mam, jedynie czuję, że jestem trochę głodny - przez to tempo nie było kiedy jeść. Posilam się na szybko i idę na makaron. Wychodzi, że jestem 25. ze sporą stratą do zwycięzcy. Widzę jak wygląda integracja powyścigowa - trochę inaczej niż u orientalistów. Tutaj raczej każdy oddzielnie, a rozmowy dotyczą głównie nowości sprzętowych :D

Po dekoracji i losowaniu nagród, na którym znowu wyszło, że nie mam szczęścia (a wylosowano przynajmniej 2/3 zawodników) postanowiłem pojechać na Mazovię 24h, żeby zobaczyć jak idzie chłopakom po drodze zaliczając kilka waypointów.

Dystans maratonu: 48,5 km
Czas: 2:23:54 (+24 minuty do zwycięzcy)
Średnia: 20,1 km/h
Track: http://www.everytrail.com/view_trip.php?trip_id=262486
Straty: dwie szprychy i dwa koła do centrowania

Aktualizacja: Na stronie zawodów pojawiła się moja relacja, są też galerie.
Z całej masy zdjęć znalazłem siebie na jednym, tzn. jest jedno zdjęcie na którym jestem widoczny od przodu :)
Zdjęcie ze mną (ze względu na zastrzeżenie autora nie mogę pokazać samego zdjęcia, a jedynie link do niego).

czwartek, 2 lipca 2009

Bike Orient 2009 - relacja

Koniec I etapu - zdjęcie zapożyczone z bloga organizatora

To miał być mój dzień. Rower po serwisie, ja po regeneracji z kilkudniowym odpoczynkiem od dłuższych dystansów. Miejsce w pierwszej dziesiątce pewne, a może i szanse, aby powalczyć o coś więcej.
Tak z pełnymi nadziejami przybyłem do Ręczna. Rzeczywistość była zgoła odmienna.
Początek wymarzony. Pogoda wspaniała, czyli ulewa. Tuż po starcie przypadkowo i zupełnie niezależnie od siebie razem z kolegą Lewanem wybieramy taki sam wariant i atakujemy Gajówkę Pilicę. Jak za starych czasów koło za kołem 37km/h po kałużach w tym momencie już wiedziałem, że nie będzie to dla nas wyścig indywidualny. Zrobimy sobie trening wspólnej jazdy przed Odyseją.
PK1 znaleziony bez większych problemów chociaż zamiast przez Gajówkę pojechaliśmy ścieżką obok, potem szybko brud i „trójka”, gdzie jesteśmy przed... sędzią. Na szczęście lampion przyjeżdża zaraz za nami.
To był koniec sukcesów. Dalsza część może posłużyć jako materiał szkoleniowy jak NIE należy się ścigać w maratonach na orientację.

Prędzej czy później każdy orientalista nauczy się kilku zasad, których niestosowanie może odbić się na wyniku. Pomimo tego, że owe „reguły” znam i stosuję to tego dnia cofnąłem się w moim orientalistycznym rozwoju przynajmniej o rok.

1. Obserwuj mapę podczas jazdy
Mój start to ewidentny przykład jak można skończyć nie zerkając na mapę zbyt często. Nie dość, że można „przejechać” punkt, nie rzadko zdarza się wyjechać po prostu w innym kierunku niż ten który się zamierzało. I tak jadąc z PK10 na PK5 z planem zaatakowania kładki we wsi Szarbsko można wyjechać w środku wsi zamiast bezpośrednio z lasu przymierzyć się do wspomnianej kładki oszczędzając może i kilometr. Piękne krajobrazy podczas przekraczania Pilicy nie powinny zawracać w głowie, bo szukanie „okrągłej kępy drzew” może się zacząć kilkaset metrów za wcześnie i trwać zdecydowanie za długo.
W poszukiwaniu okrągłej kępy - zdjęcie zapożyczone z galerii użytkownika owca

2.Używaj kompasu
Prawda oczywista. W przypadku nawet najmniejszych wątpliwości warto zerknąć to magiczne urządzenie. Wypada również zrobić to kontrolnie co jakiś czas. Nie zliczę ile to razy pojechałem w kierunku nawet przeciwnym niż założony. Dobitnym przykładem jest „trzynastka” z mitycznym szybem solnym. W poszukiwaniu punktu przy leśniczówce wybrałem niewłaściwą drogę. Trwając przez 30 minut w przekonaniu, że to była ta właściwa. Co więcej próbowałem sobie dopasować mapę do tego co widzę w rzeczywistości i nawet mi to wychodziło (przyjmując poprawkę, że tutaj las kiedyś był i na mapie jest, ale teraz go wycięli, a tutaj nie było, ale go zasadzili). Gdy zrezygnowany czasie spotkałem ekipę dwóch innych zawodników przekonanych, że znają trasę również nie patrzyłem na mapę. Rezultat przejechałem punkt i szukałem lampionu znowu prawie kilometr za daleko. Gdy po prawie godzinie znalazłem szyb, zdenerwowanie przechodzące we wściekłość ograniczało moją poczytalność nie mówiąc już, że zbliżało do samobójstwa w celu eliminacji osobnika mniej roztropnego.

3.Mierz odległości na mapie.
Linijka to czasami rzecz wręcz niezbędna. 1 cm = 500 m – zapamiętać i przeliczać, kiedy tylko można. Do prawidłowego działania całego systemu niezbędny jest prawidłowo skalibrowany licznik. W moim przypadku licznik prawidłowo skalibrowany, linijka w dostępnym miejscu. Testowe pomiary wskazują średni błąd w terenie 15 metrów. Super, nic tylko korzystać. Korzystałem, ale oczywiście za rzadko. Szkoda czasu na wymienianie wszystkich pomyłek.

4.Oszczędzaj czas na punktach
Na punkcie kontrolnym podbij kartę i ruszaj dalej. Nawigować, jeść czy pić możesz już podczas jazdy. Tak to już jest, że jak się jedzie z kumplem to względy towarzyskie przeważają. Na „dwójce” tracimy dwie pozycje, bo musimy się napić, przejażdżka krypą kosztuje nas przynajmniej jedno miejsce. Co z tego, że później je nadrabiamy jak musimy włożyć w to więcej pary. Ale już szczytem lenistwa tylko trochę usprawiedliwionym był PK15. Lewan zrywa łańcuch a ja idę w ustronne miejsce, a potem debaty nad naszą sytuacją... o kilkanaście minut za dużo.
Na krypie, zdjęcie zapożyczone z galerii www.fotorogalski.pl

5.Jak już masz pytać miejscowych o drogę to rób to umiejętnie
Miejscowi dużo wiedzą, ale pytania do nich muszą być precyzyjne i raczej nie powinny zawierać skomplikowanego, technicznego słownictwa. Jeśli tubylec plącze się w zeznaniach należy znaleźć następnego lub najlepiej samemu dojść do prawdy. Niedobór cukru, myśl o bufecie i kończący się czas to żadne usprawiedliwienie tego, że zamiast o „kładkę” pytam się o „most” miejscowego kibica we wsi Chałupy. „Za sklepem w lewo, ubitą drogą”. Nie wiem co sobie myślałem, może to, że dwie przeprawy nie mogą być tak blisko siebie. W rezultacie po przejeździe przez most i zorientowaniu się, że punkt jest jednak dobry kilometr do tyłu. Padły ostre epitety.

Rezultat tej modelowej jazdy to 24. miejsce. Jeden punkt opuszczony. Powrót na najwyższych obrotach, ze skórczami łydek i marzeniami o prysznicu.

Ale czy tak zapamiętam Bike Orient 2009? Nie tylko. Głównie rzuciła mi się w oczy atrakcyjna i odludna okolica, prawdziwy orient. Z rzadka występujące wsie pełne były ludzi przyglądających się i kibicujących nam, zawodnikom. Takiej ilości i jakości kibicowania na moją cześć nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek miał.
Pierwsza przeprawa przez Pilicę - zdjęcie zapożyczone z galerii powyścigowej

Bike Orient to również Organizatorzy, którzy całą imprezę rozegrali perfekcyjnie. Począwszy od trasy, technicznej, ale dającej dużo radości z jazdy. Kończąc na oprawie powyścigowej o której mogę tylko niestety poczytać, bo zaganiany obowiązkami zmuszony byłem wracać do domu już w sobotni wieczór.

Do zobaczenia za rok Bike Orient, a trochę wcześniej na WaypointRace 2010 ;)

niedziela, 7 czerwca 2009

Krwawa Pętla pokonana!



Przejechałem, bijąc swoją życiówkę - 274 km w kiepskim czasie 22 godzin.
Krótka relacja na forum Alleypiasta, a szersza wkrótce.

GALERIA

sobota, 16 maja 2009

DyMno 2009 - relacja zawodnika trasy C-100


DyMno słynie z ciężkiej nawigacji i trudno dostępnych punktów. Ten mit rośnie z roku na rok i co raz bardziej odstraszał mnie przed podjęciem wyzwania. Dość powiedzieć, że wielu starych wyjadaczy szos i szutrów nie może się pochwalić ukończeniem DyMna. Postanowiłem i ja się przekonać w czym diabeł straszny i z chęcią zdobycia punktów do Pucharu Polski czego wymogiem jest zaliczenie wszystkich punktów kontrolnych zdecydowałem się pojechać do Łochowa.

Przed
Wyścig zaczął się dla mnie już w piątek wieczorem, kiedy musiałem w 7 minut przetransportować się z warszawskiego dworca wschodniego na Wileniaka. Teoretycznie spokojnie wykonalne, gdyby nie korki. Wśród trąbienia i krzyków pieszych zdążyłem tuż przed odjazdem. Na peronie czekała mnie niespodzianka - kompletnie zawalony pociąg. Wreszcie ulokowałem się w służbówce opierając się jednym bokiem o wózek dla dzieci a drugi o współpasażerów. Klimat w pociągu pozwał mi poczuć charakter terenów na których już następnego dnia przyjdzie mi się ścigać. Pasażerowie na drugim gazie, głośne rozmowy, czy gderające przekupy to wszystko dawało mi przekonanie że wybrałem właściwy kierunek.
Było jeszcze jasno gdy wysiadłem na łochowski peronie. Świeżą krew od razu wyczuło miejscowe towarzystwo komarów. Należy przyznać, że te owady mają w tych okolicach chyba swoją ojczyznę, są po prostu wszędzie i jedyne co zostaje to przyzwyczaić się do ich towarzystwa, co nie jest w cale łatwe i nie daje dużej ulgi.
Z dworca udałem się tradycyjny pakiet startowy do miejscowej Biedronki, a następnie do szkoły - bazy wyścigu. Rejestracja teoretycznie od godziny 20.00, jestem kilka minut po, w szkole z zawodników jest może kilka osób, a zarejestrować się jeszcze nie można. 1,5 godziny później nadal organizatorzy nie uporali się z papierami, ale udało mi się wybłagać, żeby mnie gdzieś tam wpisali. Zależało mi na wczesnym pójściu spać po kilku słabo przespanych nocach. Niestety nadzieja na długi sen szybko minęła, po tym jak się okazało, że odprawa startowa jest zaplanowana gdzieś między 22 a 23.
W pakiecie startowym otrzymuje numer 101 w wersji na rower i na plecy, koszulkę, jest też worek foliowy na mapę, do którego nie przywiązuję zbytniej wagi - mam swój mapnik. Dostaję również kartę startową, dosyć ciekawą bo dużą, zalaminowaną i kolorową w zestawie ze sznurkiem. Już po wyścigu stwierdziłem, że metoda z kartą wiszącą na szyi nie jest wcale głupia o ile ma się kilka warstw odzieży i karta znajduje się pomiędzy warstwą zewnętrzną a wewnętrzną, dzięki temu się nie majta się podczas jazdy i nie drażni skóry.
Wśród zawodników rozpoznaję znajome twarze - będzie ciężko bo mocno towarzystwo się zjawiło, a nie ma jeszcze Warszawy, która z pewnością pojawi się w sobotę z rana. Z odprawy pamiętam 3 rzeczy: dużo map, mapy do użytku wewnętrznego, mapy są stare i czasami mocno nieaktualne. Z takimi pozytywnymi informacjami poszedłem spać.

Poranek
Rano kaszka z pakietu startowego, sprawdzenie temperatury i powitanie z komarami. Mogę przystąpić do wyboru ubioru, a wziąłem tego całą masę na każde warunki. Wybieram zestaw long, czyli długie gacie rowerowe i ciepła bluza. Zakładam też swoje nowe akcesorium - nerkę prosto ze Szwecji. Obładowana nieźle wibruje na moim krzyżu, ale do startu zostało mało czasu i trzeba tak spróbować jechać.
Na starcie wszyscy ustawiają się w szeregu, jako, że mi się zachciało wczoraj rejestrować jako pierwszemu jestem pierwszym z brzegu. W ręce wpadają mi dwie mapy i już wiem dlaczego DyMno jest takie trudne. Nie mogąc publikować map muszę to jakoś opisać. Na mapie w większej skali (1:60000) naniesione są tylko bardzo przybliżone obszary w których jest punkt kontrolny, natomiast druga płachta zawiera wycinki map w skali 1:25000, gdzie są pokazane najbliższe okolice punktu. Obie mapy są z różnych źródeł i z różnym stopniem aktualności. To sprawia że ścieżki obecne na jednej mapie nie znajdują się na drugiej itd. Sama nawigacja powinna wyglądać tak, że na mapie w gorszej skali nawigujemy do okolic punktu i przełączamy się na dokładną mapę.

Etap I - woda
Pierwszy etap to teoretycznie 71km, chyba prawie nikt nie liczy, że do takiego wyniku uda mu się zejść. Etap polega na zdobyciu w kolejności: 1. Punktu Kontrolnego dalej w dowolnej kolejności dziewięciu PK i Odcinka Specjalnego następnie należy się udać na 14 PK, gdzie po zrobienie etapu 2 można wrócić na punkty 15 i 16 z etapu I. Wszystko brzmi mocno zagmatwanie, a jeszcze bardziej wprawiała w konfuzję karta startowa z całą masą pół na perforację.
Patrząc na mapę wybieram najkorzystniejszy wariant dojazdu na PK1, na 10 sekund przed startem zorientowałem się, że wybrałem trasę przez drogę wykreślona ze ścigania. Po 5 sekund dochodzę do wniosku, że to i tak nie ma znaczenia, bo wszyscy ruszą razem. Trzeba tylko wybrać dobrych żywicieli i na aliena dojechać do pierwszego punktu i dopiera tam zacznie się prawdziwe ściganie. Tak też zrobiłem. Wyszło idealnie, bo byłem w ścisłej czołówce zupełnie nie wiedząc gdzie jadę.Teraz czas na scorelauf.
Trasa była oczywista i ta dowolna kolejność raczej była mało dowolna i większość wybrała taki sam wariant. Do pierwszego punktu dojechałem trochę z kłopotami, byłem w czołówce tak że nie widziałem nikogo przed sobą i to mnie zmyliło po trochę przejechałem właściwy zjazd i kiedy znalazłem już punkt to mijali mnie ludzie, którzy raczej powinni oglądać moje plecy :D Dalej jadę na punkt, którego teraz sobie nie mogę zupełnie przypomnieć, ale opis na mapie "szczyt górki (bez dojazdu)" wiele tłumaczy. Następnie padł wybór na odcinek specjalny, polega on na odnalezienie 3PK na dokładnie oznaczonej trasie. Czyli albo trzeba jechać wolno i się rozglądać na wszystkie strony, albo połączyć siły i w grupie szukać punktów. Tuż przed wjazdem na OS doganiam mocny zespół w którym jest kilku znanych zawodników, jednak ku mojemu zdziwieniu postanowili skręcić w lewo, co wydawało mi się bez sensu, pojechałem prosto i wjechałem na OS z pewną przewagą przed nimi. "Odcinek specjalny wokół rzeczki Dzięciołek" jak sama nazwa wskazuje miał dużo wspólnego z wodą. Rzekę pokonywało się kilkakrotnie, najefektowniej oczywiście na rowerze. Co do ukrycia punktów to jeden był tak perfidnie schowany, że musiałem się po niego wracać po wymianie zdań ze spotkanymi przeciwnikami. Ale nie było tak źle po OS wciąż byłem wysoko,... no nie licząc "wymiataczy", których to już właściwie od początku nie widziałem. Dalej kilka prostszych i łatwiejszych punktów. Na jednym spotykam ekipę z trasy ekstremalnej która wystartowała 2 godziny przede mną - atmosfera piknikowa. Na następnym jeszcze jedna ekipa z kategorii E - tutaj jest gorzej - urwany hak od przerzutki. Nie jedyna taka awaria na tegorocznym DyMnie, mnogość gałęzi i wszelkiej innej maści roślinności spowodował kilka połamanych haków, szprych, czy zerwanych łańcuchów.
Po połowie pętli przychodzi mi walka pod wiatr. Na długiej asfaltowej prostej mija mnie z naprzeciwka mocny team m.in. z Wikim we tradycyjnej flanelowej koszulki oraz Vigilem z Otwockiej Grupy. W tym momencie pojawiało się standardowe myślenie "Co ja tutaj robię?", a było to dopiero 50 km. Na szczęście kolejne punkty robię dosyć gładko, a przeświadczenie, ze nie jest źle potwierdzam gdy mijam zmierzającego dopiero na zdobyty już przeze mnie punkt Inżyniera z TCP. Przyszedł czas na punkt który znajduje się przy oczku wodnym, przy czym na mapie pokazany jest dawny przebieg Bugu, a oczko jest teraz po drugiej stronie rzeki. Ja się wkopałem, zamiast szukać starorzecza to kręciłem się kilkaset metrów za wcześnie. Wreszcie po 20 minutach zobaczyłem na horyzoncie jedną z tych najlepszych dziewczyn w kraju w rowerowych zawodach na orientację - Annę Kamińską. Zjechała po prostu z wału wprost do punktu. Wkurzony ruszyłem za nią, a za mną wspomniany wcześniej team z Wikim, Vigilem i jeszcze jednym kolegą. Po tym został jeszcze jeden punkt przed zmianą etapu. Punkt o nurtującej nazwie "Wpław" znajdujący się przed sporą rzeczką. Moja przeciwniczka odpuściła pokonywanie wody. Dla mnie to szansa, woda po pas, rower nad głową i jestem po drugiej stronie. Uciekam w kierunku kolejnego punktu lecz wpadłem w ogrodzone gospodarstwo wracając dołączam się do teamu, który przewijał się na mojej trasie już kilka razy i tak jechaliśmy już do samej mety.
Przed dojazdem na przepak, gdzie mieliśmy otrzymać mapy na drugi etap zniknąłem z oczu rywalom zyskując nad nimi półtorej minuty i to był ostatni akcent mojego indywidualnego ścigania tego dnia. Spoglądając na listę osób przede mną stwierdzam, że nie jest kiepsko - chyba pierwsza dziesiątka, ale "przecinaki" z prawie godzinną przewagą nade mną... różnica kilku klas jeszcze.

Etap II - piach
Nowe mapy podcinają skrzydła. Punktów jest 10 i wydaje się, że w jeszcze trudniejszym terenie niż pierwszy etap. Napełniam bidony, w pośpiechu zjadam otrzymany baton i ruszam za oddalającym się teamem, który zaliczył wyjątkowo krótki pobyt na "półmetku".
Drugi etap to jeszcze więcej piachu, jeszcze więcej dróg których nie ma na mapie i tych które są na mapie, ale nie ma w rzeczywistości i jeszcze większe zmęczenie. O dziwo nie idzie nam źle. W 4-osobowym zespole zawsze jest ktoś kto w danym momencie nie ma zaćmienia, więc większych błędów nawigacyjnych nie popełniamy, co nie znaczy że nie było wątpliwości... były i to czasami bardzo duże. Ja się wziąłem za mierzenie dystansów na mapie i porównywanie ich ze stanem licznika, kilka razy się przydało. W połowie etapu II łapiemy zagubionego zawodnika i nasz team liczy już 5 osób. Po wyczerpujących 6 pierwszych punktach tego etapu 4 kolejne można uznać za łatwe i szybkie. Niestety na 90 km, czyje ostre kłucie w brzuchu. Oczywiście kupa różnych słodkich specyfików energetycznych dała po sobie znać. Póki się nie ogarnąłem kilka kilometrów przejechałem półprzytomny wlekąc się na końcu stawki i zupełnie nie kontrolując swojej pozycji na mapie.
Po zrobieniu wreszcie 10PK II etapu, wracamy na mapy z I etapu i robimy pozostałe 2 punkty. Piach jakby się zmniejszył, na ostatnim punkcie wpadamy na dwuosobowy team ekstremalistów, którzy są po 90 km rowerem i 20 km kajakiem. Razem z nimi kierujemy się do mety. Droga stała się już mocno utwardzonym szutrem, więc mogliśmy rozwinąć niezłą prędkość. Jadąc trochę na oślep i wybierając ścieżki głównie metodą "na azymut" wpadamy niestety na zakazaną drogę krajową nr 62 z której do mety jest około 1km. Chwila konsternacji i wspólna decyzja to spokojny przejazd do bazy wyścigu chodnikiem, a później poboczem dla pieszych. Mam nadzieję, że nie złamaliśmy tym samym regulaminu, bo tempo przejazdu jak i niewjeżdżanie na asfalt raczej nam skomplikowały sprawę niż ułatwiło.

Meta
Na metę wpadamy wspólnie około godziny 19.10, czyli po przeszło 10 godzinach jazdy. Licznik wskazuje równo 130 km. GPS do rejestracji śladu padł na 104 km. Zupa pomidorowa z ryżem jeszcze nigdy mi tak nie smakowało, a generalnie wolę w makaronem.
Muszę przyznać, że jestem z siebie zadowolony, lepiej oczywiście jakbym całość przejechał sam, ale wtedy liczę, że przyjechałbym nawet godzinę później.
Kolejne cele to zorganizować fantastyczny WaypointRace, później niegorszy od niego Epilog, no i wyprawa na Bike Orient.
Ostatecznie zająłem 9. miejsce, nawet jestem zadowolony bo strata do czołówki jakby się trochę zmniejszyła.

Strona imprezy: http://www.dymno.prv.pl/
Mój track (do momentu jak GPS działał): http://www.everytrail.com/view_trip.php?trip_id=204526

PS: Ostatnio mało piszę, bo brakuje mi na to czasu. Nie mniej jednak ten post jest dwusetnym na tym blogu.

sobota, 11 kwietnia 2009

Trochę więcej czasu

Zapraszam do przeczytania mojego pomistrzowskiego felietonu z pruszkowskich zawodów w najnowszym numerze WaypointPress.

Korzystając z okazji pochwalę się zakończeniem swojej edukacji i uzyskaniem tytułu zawodowego przed nazwiskiem, co pozwoli mi odzyskać trochę wolnego czasu póki jeszcze organizacja WaypointRace nie przybierze na sile.

poniedziałek, 30 marca 2009

Rzymskie wakacje

Zapraszam do zerknięcia na zestaw najlepszych zdjęć z wyjazdu rzymsko-wiedeńskiego: GALERIA



Marzec to doskonała pora na odwiedziny Rzymu, jest całkiem ciepło (ok. 20 stopni), a tłumów ludzi jeszcze nie ma. Za to Polaków jest mnóstwo, można powiedzieć, że po włoskim i angielskim najczęściej słyszanym językiem jest właśnie Polski.

Porównując Wiedeń do Rzymu to mamy dużo chłodniejszą temperaturę i wyższe ceny :) Zdecydowanie Wiedeń w marcu, a szczególnie takim marcu jaki mieliśmy w tym roku to nie jest dobry pomysł.

Polecam za to podróżowanie pociągiem. Sprawdzony przez nas sposób to kuszetka na trasie Rzym - Wiedeń (tutaj jednak trochę tłoczno) i kuszetka z Wiednia do Warszawy (można się zamknąć z Wiedniu w przedziale i w w Polsce wysiąść wypoczętym - świetna sprawa.

Przy okazji napiszę, że polecam obserwowanie mojego profilu na EveryTrail. Z racji posiadanego GPSa zawsze tam najłatwiej będzie najpierw wprowadzić ostatnie wyprawy, których czasu na blog nie chce mi się wrzucać.

niedziela, 29 marca 2009

Track Cycling World Championship - Pruszkow 2009



Zapraszam do obejrzenia migawek z ostatniego dnia pierwszych mistrzostw świata, które odbyły się w Pruszkowie - GALERIA.

Jeśli znajdę czas to napiszę refleksję po tygodniowym siedzeniu na Eurosporcie i niedzielnym na trybunach.

Tajemnice pruszkowskiego sabotażysty


Zapraszam do obejrzenia krótkiej galerii (niestety zdjęcia z komórki) z ostatniego Alleypiasta:
http://picasaweb.google.pl/Ad.Wojciechowski/TajemnicaPruszkowskiegoSabotazysty#

Dla lubiących analizy zamieszczam również swojego tracka na:

niedziela, 8 marca 2009

Rozpoczęcie sezonu 2009, czyli...

nie mam formy i...




mam nowy sprzęt:


w koszarach ZOMO

piątek, 6 marca 2009

Projekt 'Piastów w OpenStreetMap'


Cytując Wikipedię:

OpenStreetMap (OSM) - społecznościowy projekt internetowy mający na celu stworzenie swobodnie dostępnej, edytowanej przez użytkowników mapy całej kuli ziemskiej. Powstaje od roku 2004.

Mapy powstają głównie przy użyciu danych zebranych z przenośnych odbiorników GPS i innych źródeł danych geograficznych o wystarczająco swobodnej licencji. Dane i stworzone na ich podstawie mapy publikowane są na licencji Creative Commons Share Alike 2.0 (CC-BY-SA).

Pytanie: po co tworzyć coś nowego od zera jak jest Google Maps, a w Polce np. zumi, czy choćby serwisy oferujące mapy oparte na Automapie czy Mapamap.
Odpowiedź jest prosta, a przynajmniej ja sobie ją tak formułuję. Otóż otwarta mapa ma wszystkie zalety otwartych rozwiązań, takich jak np Wikipedia. Możę być tworzona i poprawiana przez miliony użytkowników, ale to też znaczy że może być umyślnie psuta przez użytkowników.

Ponadto OSM ma za zadanie stworzenie mapy uniwersalnej zawierającej możliwie jak najwięcej informacji. Dopiero wybrana zawartość jest wyświetlana na odpowiednich "warstwach renderujących". I tak można sobie wyobrazić, że będzie na przykład warstwa turystyczna nastawiona głównie na informacje dla wędrujących oraz na usługi noclegowo-gastronomiczne. Inny przykład to mapa kolejowa, która zawiera linie kolejowe, dworce, a sieć dróg jest w niej odzwierciedlona w mniejszym stopniu.

Jak to wygląda teraz można obejrzeć na stronie http://openstreetmap.org/ po prawej stronie pod ikonką "z plusem" można obejrzeć bardzo przykładowe warstwy.

OSM jest używana jako standard w linuxowym odpowiedniku Google Earth - Marble. Dodatkowo nie ma problemu z prawami autorskimi jeśli chcemy ją wykorzystać na potrzeby np. nawigacji - pod tym względem bardzo dobre wsparcie do OSM daje TrackMyJourney (midlet Java obsługujący GPS w telefonie komórkowym - o programie napiszę dużo więcej w jednym z następnych postów).

Na świecie - głównie w Europie Zachodniej zawartość map jest dosyć dobra, oczywiście daleko jej do Google Maps, ale cały czas jest postęp. Istnieje duża dysproporcja pomiędzy państwami, ale też i regionami. Na przykład świetnie odzwierciedlona jest cała Holandia, ale już Belgia ma głównie większe drogi i miasta.

Jeśli chodzi o Polskę to jest kiepsko. Centrum Warszawy jest jeszcze w miarę dobrze naniesione, ale większość kraju to tylko drogi krajowe. Są "wyspy", gdzie jakość mapy jest bardzo dobra, widać ogrom pracy włożony w dobrowadzenie jej do używalności. Może być to po części spowodowane konkurenscją OSM w Poslce z innym otwartym projektem - UMP (http://ump.waw.pl/) jest to darmowa mapa do odbiorników GPS Garmin. Zawiera ona dużo więcej treści, ale jej użyteczność jest ograniczona.

Istnieje projekt przerzucania zawartość UMP do OSM. Tak się też stało jeśli chodzi o Piastów. Ja zastałem mapę Piastowa w OSM identyczną jak UMP. Postanowiłem więc poprawić ją i "zaopiekować" się Piastowem.

Porównując OSM z UMP można zobaczyć co do tej pory zrobiłem. A w skrócie:
  • narysowałem wszystkie ulice w Piastowie i podałem ich prawidłowe nazwy
  • dodałem drugą linię kolejową na odcinku Warszawa Włochy - Grodzisk Mazowiecki
  • poprawiłem standardy dróg wg ob owiązujących zasad
  • dodałem punkty użyteczności publicznej takie jak szkoły, urząd miasta itd.
  • zacząłem nanosić obszary takie jak pola uprawne, parki
  • naniosłem kilka nieformalnych dróg - ścieżek
  • naniosłem przystanki autobusowe i sygnalizację świetlną
  • poprawiłem przebieg Żbikówki
Nie wszystko jest widoczne - zależy to od powiększenia, jak i używanej warstwy.


Oczywiście projekt nie jest jeszcze ukończony, co jakiś czas, gdy wybieram się biegać uruchamiam GPS i zbieram dane... Planuję później coś zrobić z Ursusem, bo praktycznie nie istnieje, no i poprawiać Pruszków.

Świetnie byłoby, gdy powstała grupa osób, która w wolnych chwilach nanosi poprawki w naszych okolicach. Praca nie jest pracochłonna ani trudna. Ja nawet nie siedzę kilku godzin nad mapą, czasem spojrzę, że coś jest nie tak i poprawiam.

Ja do edycji mapy używam programu Merkaartor, który jest niestey jeszcze w bardzo testowej. Do umożliwienia edycji należy się jeszcze zarejestrować na stronie projektu.

Mam nadzieję, że wkrótce na wielu strona korzystających z Google Maps jako kolejna wartwa będzie widoczny OSM, tak jak na przykład opisuje to jeden z poradników na na Poznaj Google Maps API.

Droga na Pragę

Droga na Pragę at EveryTrail

Widget powered by EveryTrail: GPS Geotagging

Walentynkowe Legionowo

Postanowiłem się nie rozpisywać. Zamieszczę ostatnie dłuższe wycieczki weekendowe w formie slajdów i tracka GPS.

"Walentynkowe" Legionowo

Widget powered by EveryTrail: GPS Geotagging

niedziela, 1 marca 2009

ZRPP: poprawka marcowa

Od dzisiaj obowiązuje "nowy" rozkład SKM. Tak na prawdę poprawka polega na dodaniu po jednym pociągu w dwie strony o porach mało interesujących większość pasażerów (rano z Warszawy, popołudniu z Warszawy). Ponadto nastąpiło sporo kilkuminutowych przesunięć odjazdów.

Mój Zintegrowany Rozkład Pociągów Podmiejskich te zmiany już zawiera. Zapraszam do korzystania:
Wersja HTML
Wersja PDF

sobota, 21 lutego 2009

ZRPP: Poprawka

Tylko mała poprawka w rozkładzie SKM. Już od 19.01.09 pociąg SKM z Warszawy Śródmieście odjeżdżająca o 15.24 wyrusza o 15.40. Ja dopiero teraz te fakt uwzględniam w moim Zintegrowanym Rozkładzie Pociągów Podmiejskich.

W korekcie rozkładu z 1 marca nie powinno być zmian na naszej linii.
EDIT: A jednak, jadąc wczoraj SKM zobaczyłem informację o zmianie rozkładu. Nigdzie jeszcze nie ma wykazu zmian, ale to się powinno zmienić na dniach. Natomiast na pewno nie ma zmian ze strony KM.


Wersja HTML
Wersja PDF

piątek, 20 lutego 2009

Adama przygody z GPSem. Część 1: Zakup i pierwsze wrażenia.

Minęło już kilkanaście dni odkąd stałem się szczęśliwym posiadaczem modułu GPS. Postanowiłem stworzyć cykl opisujący moje przygody związane z użytkowaniem tej przystawki. Mam nadzieję, że będą przydatne.

Dysponując dwoma telefonami można się zastanawiać czy nie wykorzystać ich możliwości w nieco bardziej zaawansowany sposób. Do tej pory wolałem proste komórki - bez bajerów. W grudniu postanowiłem zakupić nowy sprzęt, wtedy się okazało, że takich bezbajerowych telefonów prawie nie ma. Wybrałem Nokię 3110C, bardzo poręczny i sprytny telefon, a co w kontekście tego posta najważniejsze posiada Javę i Bluetooth. Jednak dosyć słaby wyświetlacz nie powodował we mnie chęci szukania ciekawych rozwiązań. Skończyło się na wgraniu kilku gier, słownika angielsko-polskiego i rozkładu WKD.
Jakiś czas później dostałem SE k800i. Model niepierwszej świeżości, ale to co go odróżniało od mojej Nokii to duży 320x240px wyświetlacz, poza tym kilka rozwiązań pozwalających bardziej cieszyć się alternatywnego oprogramowania (chociażby możliwość automatycznego zezwalania na dostęp aplikacji do zasobów telefonu, czego za nic nie mogłem wykonać w 3110c).
W pewnym momencie zainteresowałem się możliwością podłączenia przystawki GPS do telefonu.

Długo się nie zastanawiałem, za ok. 100zł zakupiłem Navibe GB-337.
Urządzenie łączy się z telefonem przez Bluetooth. W opakowaniu znalazłem coś niewiele większego od karty kredytowej - idealnie mieści się w kieszeni. "Obłożone" jest antypoślizgowym materiałem co sprawia, że się nie zsuwa na pochyłych powierzchniach (testowane na ramie okna w pociągu). Urządzenie posiada 3 diody (wskaźnik sygnału, naładowania, bluetooth) oraz dwa przyciski, jeden do włączania - zabezpieczony przed przypadkowym użyciem, oraz drugi do wyłączania. Całość sprawia wrażenie solidnie wykonanego a co najważniejsze jest dosyć lekkie. Dodatkowo w pudełku znajdowała się płyta (oprócz instrukcji obsługi w PDF nic innego z płyty nie otwierałem) oraz ładowarka samochodowa. Ważna sprawa to brak ładowarki sieciowej - dla mnie dodatkowy koszt 20 zł - wtyk miniUSB, więc jeśli ktoś ma to wydatek odpada.

A teraz kilka szczegółów eksploatacyjnych. Po wcześniejszych testach jednego ze starszych turystycznych "Garminów", byłem bardzo pozytywnie zaskoczony szybkością działania. Moduł standardowo nastawia się około 40-50 sek, co ważne potrafi złapać satelity nawet w ruchu. Nie ma problemu z nawigacją w tramwaju, autobusie czy pociągu. W przypadku zgubienia sygnału (co jest bardzo rzadkie - zdarzyło mi się ze dwa razy po wjeździe do tunelu), ponowne znalezienie satelit trwa kilka sekund. Co ciekawe GPS działa nawet w budynku (w pracy na 4 piętrze bez problemu, w domu na parterze - tylko przy oknie).

Jeśli chodzi o dokładność to nie mam większych zastrzeżeń oprócz tego, że moduł ma spore problemy z odgadnięciem wysokości.

Ważna sprawa to na ile starcza bateria. Mogę powiedzieć, że na około 6,5-7 godzin. Jest to pewien problem, szczególnie gdy zacznę z nim jeździć na rowerze. Rozwiązania na które się skłaniam to "ładowarka" zasilana bateriami/akumulatorkami AA. Taki zestaw na czarną godzinę. Jak kupię to opiszę.

Sam moduł i porównanie wielkości w stosunku do telefonu:



W następnym odcinku: Przegląd oprogramowania...

niedziela, 15 lutego 2009

Brugi Winter Trophy 2009 - krótkie podsumowanie


Czas wreszcie coś napisać...
Po ponad miesiącu od zakończenia krótko podsumuję swój udział w Brugi Winter Trophy 2009.

Pierwszy raz w życiu założę rakiety śnieżne. Pierwszy raz będę w Masywie Pilska. To były dwa główne powody, które motywowały mnie do udziału w tej imprezie.

Ostatecznie zająłem 38 miejsce w swojej - najtrudniejszej kategorii. Był to koniec stawki, a na taki rezultat złożyło się kilka rzeczy:
- impreza okazała się biegowa, na co do końca nie byłem przekonany. Orientacja miała niewielkie znaczenie, a to głównie z tego względu, że cała trasa była "oznaczona" śladami czołówki na śniegu,
- błędy taktyczne pierwszego dnia zawodów, nad którymi się nie chcę rozwodzić
- kryzys drugiego dnia, szedłem sam, ale szło mi dosyć dobrze do pewnego feralnego podejścia na którym zdecydowałem się odpuścić jeden z najbardziej wartościowych punktów chociaż był dosyć blisko.

Natomiast wracając do moich głównych celów wyjazdu:
1. Rakiety to świetna zabawa, sporo pomagają, ale cudów się nie należy spodziewać. Mając porównanie z piątku, gdy wybrałem się bez sprzętu to muszę stwierdzić, że na podejściach i na prostych odcinkach rakiety dają oszczędność rzędu 1/3 czasu (zależy jeszcze jaki śnieg, przyjmuję, że taki po kolana :) ) Natomiast na zejściach opłaca się zdjąć rakiety i zbiegać ;)
2. Beskid Żywiecki, a właściwie Masyw Pilska to rewelacyjne tereny. Zaskoczyły mnie pozytywnie, głównie jeśli chodzi o widoki (przykłady w galerii). Same Pilsko jest dosyć strome i potrafi dać w kość, ale ze szczytu świetnie widać Babią Górę i Tatry. Już mi się marzy obóz wędrowny Babia-Pilsko- Milówka. Może już w tym roku...

GALERIA
WYNIKI
GALERIA OFICJALNA
FILM

poniedziałek, 26 stycznia 2009

English learning podcasts

I've recently bought a new mobile. Now, I can listen to the music, radio etc. during my road from home to work and back. But I decided to make me lost time more useful for me. Learning English while walking, travelling by train or tram is good idea for me because I always haven't time for things like this.

Below I'll list some English podcasts which can be useful for English learners. Contrary to appearances finding a good podcast isn't an easy thing.

1. Englishpod - a very good web site with new lessons coming three times a week. You find there podcasts for beginners, intermediate and advanced learners. Englishpod.com started nearly three months ago and there over 30 lessons and the founders want to build community of learners. All podcasts are for free, you must pay only for lessons transcripts and posting comments. But till 31 January 2009 all register users have premium access.

2. BBC Learning English - Portal with a lot of different lessons. I recommend:
  • 6 minute English - each podcast is a radio report conducted in the form of conversation of two reporters
  • Grammar chalenge - short podcasts where learners must cope with English grammar, each episode has a new character from non-English spoken country.
  • Talk about English - series of podcasts about English :)
On BBC Learnig English you also find a lot of other useful materials but I wrote only about podcasts

3. BusinessEnglishPod - according to the page: Business English Pod provides free weekly MP3 podcast ESL lessons and audio / e-Book courses for intermediate and advanced business English learners. Each business English podcast lesson is focused on a particular workplace English skill (meetings, presentations, telephoning, negotiating, socializing, travel, conversation etc.) and language function (clarifying, disagreeing, questioning, expressing opinions, persuasion etc.).
Podcasts are for free but additional materials are only for the premium users.

4.
LearnEnglish - English podcasts from the best source - British Council. A huge collection of podcats starting from elementary lessons and ending on scientific reports. All materials are for free.

Podcasts which I haven't tested yet:

If you know other useful English podcasts please post a comment.

Sorry for any mistakes ;)

środa, 14 stycznia 2009

ZRPP - update rozkładu KM i drobne poprawki

Dziwnie szybko w tym roku pojawiły się pierwsze korekty w nowym rozkładzie pociągów. Od 12.01.2009 Koleje Mazowieckie wprowadziły szereg zmian, głównie w pociągach dojeżdżających do Warszawy. Są to przede wszystkim wydłużenia relacji i wprowadzenie kilku nowych połączeń. Ale są też poprawki mniej pozytywne.

Z punktu widzenia pasażera dojeżdżającego na trasie Pruszków - Warszawa najważniejsze zmiany wyglądają następująco:
- przybyła jedna para pociągów z Warszawy po godzinie 7, do Warszawy po godzinie 8 (Piastów 8.34)
- kilka pociągów nie będzie kursować w wakacje, dotyczy to przede wszystkim dwóch połączeń do i z Warszawy w południowym pozaszczycie powodując godzinne przerwy w kursowaniu pociągów KM w tym okresie.

Poniżej podaje link do zaktualizowanej wersji mojego Zintegrowanego Rozkładu Pociągów Pasażerskich, który mając format karty kredytowej daje możliwość bycia zawsze zorientowanym w połączeniach. Dodatkowo wprowadziłem kilka poprawek i zlikwidowałem błędy występujące w poprzedniej wersji ZRPP.

Następna korekta rozkładu powinna mieć miejsce 1 lutego.

Wersja HTML
Wersja PDF

czwartek, 1 stycznia 2009

Otwocka pamiątka

Grudzień był miesiącem kilku "spektakularnych" eksploracji obiektów poprzemysłowych i "pomieszkalnych". Z racji tego, że są to działania nie do końca legalne nie chcę o tym tutaj pisać. Skutek tego jest taki, że spada średnia liczba postów w miesiącu :)
Ale mogę napisać o jednej wyprawie, która miała miejsce 27.12.2008, wraz z Grześkiem wybraliśmy się do Otwocka na zdobywanie zaległych waypointów.
Z pociągu wysiedliśmy w Michalinie i od tego momentu rozpoczął się objazd:

1. #516 Ze śmigłem


Waypoint zdobyty przeze mnie kilka miesięcy wcześniej. O tej porze roku przejazd okolicznymi lasami jest dużo przejmniejszy. Zmarźnięty piach pozwala na osiąganie przyzwoitych prędkości, jedyny minus to twardość nawierzchni ;)

2. #533 Tajemnica Emowa


Konstrukcyjnie ciekawy budynek, a raczej jego ruiny. Stoi lesie, w miejscu trudno zauważalnym z pobliskich dróg. Budowla nigdy nie została ukończona, ale widać, że z założenia miała imitować zamek.

3. #567 Wieża w fabryce zdrowia


Obiektu nie będę opisywał, bo wszelkie informacje zawarte są w opisie waypointa. Dodam, że z dnia na dzień wtargnięcie na teren będzie coraz trudniejsze, ale warto bo widok ze szczytu jest powalający ;)

4. #545 Koreańska pamiątka


Bardzo ciekawy punkt w sensie ciekawostki historycznej. W tym miejscu w latach 50-tych gościły sieroty północnokoreańskie. Na cześć tych wydarzeń postawiono obelisk przyjaźni polsko-koreańskiej. Do opuszczonego domu dziecka przy którym się znajduje wtargnąć nie można, ale teren jest otwarty poprzez otwory w ogrodzeniu.

5. #520 Wymarły teatr


Waypoint w stylu dokumentacyjnym. Ot, po prostu opuszczony i zamknięty teatr.

6. #519 Panorma


Kolejny waypoint w stylu eksploracyjnym, tym razem obiekt jest zupełnie opuszczony, a wejść można na jego teren skacząc przez płot. Muszę przyznać, że inwestor miał ciekawy pomysł przebudowując starą kotłownię. Niestety budowa od kilku lat stoi w miejscu.

7. #532 Otwocka wydma


Odwiedzając jeszcze #292 (Semafor) dotarliśmy ma szczyt otwockiej wydmy. Ciekawostka przyrodnicza i kolarska, krótki, aczkolwiek względnie stromy podjazd.

Do domu wróciliśmy tak jak przyjechaliśmy - pociągiem.

Przy okazji: Szczęśliwego Nowego Roku!