sobota, 17 maja 2008

#286, 287, 294, 298, 300, 301, 302, 303

To numerki waypointów zdobytych przeze mnie w przeciągu 6 dni od 11 do 16 maja. Odbyłem w tym czasie 4 wyprawy rowerowe i jedną wycieczkę pieszą. Na każdej z nich byłem wyposażony w zestaw plakatów WaypointRace, dzięki czemu teren oplakatowany znaczenie się powiększył.

Wszystko zaczęło się w niedzielę (11 maja) kiedy wybrałem się do Leszna, a stamtąd do Starych Babic. Po drodze oznaczyłem słup wiorstowy w Józefowie. W Lesznie odnalezienie topoli zajęło mi trochę czasu, jednak w końcu po kilku próbach namierzyłem wjazd do parku w którym akurat odbywały się zawody wędkarskie. Sama topola nie jest specjalnie wyróżniona, nie licząc otaczającego ją płotka. Tabliczki informacyjnej też nie ma. Lokalny wędkarz poinformował mnie, że już 3 tabliczki zostały zniszczone. Natomiast w trakcie robienia zdjęć inny przechodzień pokazał mi lokalizację bardzo interesującej huby.


W dalszej drodze nawiedziłem jeszcze Obiekt radiolokacyjny i pomimo spędzenie około 30 minut nie znalazłem kodu.

Następnego dnia, korzystając z mojej obecności w okolicach Dolinki Szwajcarskiej przeszedłem się w celu zdobycia waypointa nr 302 "Patriarsze Prudy wg Wojtyszki".

Po dniu przerwy, w środę postanowiłem odwiedzić Mosznę. Przemyślałem w domu cały plan ataku i byłem dobrej myśli. Ale żeby wykorzystać atuty zaciemnienia postanowiłem najpierw pojechać do Łaźniewa i zdobyć tamtejszy Jaz. Obyło się bez problemów. Wreszcie przyszedł czas na
Mosznę. Plan był taki, aby sforsować ogrodzenie od wschodu. Poszło łatwiej niż się wydawało, ponieważ zlokalizowałem otwór w ogrodzeniu. Niestety z drugiej strony płotu pilnowały dwa psy, które od razu na mój widok wszczęły alarm. Ja się jednak łatwo nie poddaję. Postanowiłem "wykiwać" tych "strażników". Odszedłem na pewną odległość i wróciłem po kilku minutach - teren okazał się już czysty. Teraz czas na drugą część planu - podejście do komina. Przyczajony między drzewami i krzakami dyskretnie zbliżałem się do tej budowli. Gdy znalazłem się w pozycji takiej, że po lewej miałem komin, a na wprost owaypointowany wylot wentylacji przyszła pora na wdrożenie części trzeciej planu. Był to najtrudniejszy etap, postanowiłem te 50 metrów dzielących mnie od vlepki pokonać na czworaka, kryjąc się w zaroślach. Oczywiście byłem do tego przygotowany: zniszczone spodnie do zadań specjalnych i rękawiczki rowerowe. Poszło gładko, chociaż miałem małe obawy kiedy nagle pojawiła się wywrotka. Na szczęście tylko przejeżdżała. Kiedy sczytywałem kod nagle od głównej bramy nadjeżdżały dwa samochody. Postanowiłem siedzieć bezruchu i czekać aż odjadą. Zgodnie z moim przewidywaniami skręciły wcześniej i kiedy stwierdziłem, że nikogo nie ma na horyzoncie wróciłem w taki sam sposób jak przyszedłem. Ogólnie było to chyba najbardziej emocjonujące zdobycie waypointa przeze mnie.

Następnego dnia odbyłem krótką wyprawę do Stawów Raszyńskich i Falent, gdzie odnalazłem waypointa na bramie. Jego umieszczenie zapewnia dużo zabawy przy zdobywaniu, tym bardziej, że stan budowli wprost zachęca do wspinania się na nią.


W piątek postanowiłem zrobić sobie wycieczkę szlakiem ambonowym. I tak jadąc do celu ulicą Pieczarkową na tyłach Lasów Nadarzyńskich po prawej stronie ujrzałem kompleks ruin z białej cegły. Ich przeznaczenie wydało mi się na tyle tajemnicze, że postanowiłem ustawić tam waypointa. Po krótkiej eksploracji podążyłem do Ambony (#300). Niestety obiekt okazał się okupowany przez uzbrojonego strażnika. Cyt z komentarza pod #300:
Przestrzegam przed odwiedzinami wieczornymi, ponieważ właśnie wtedy panowie myśliwi uprawiają swój sport.
Próbowałem się dogadać z jednym z nich okupujących awaypointowaną ambonę. Ale na moje słowo: "przepraszam", miły pan myśliwy odparł "idź pan stąd". :|
Nie pozostało mi nic innego jak wyczekiwać kiedy zabawa dobiegnie końca i ambona opustoszeje. Pokręciłem się trochę po okolicy, następnie usiadłem w krzakach i liczyłem, że moja teoria jakoby w nocy się niepoluje była słuszna.
Udało się. Dokładnie o godzinie 21.15 terenowa Łada z załogą myśliwską opuściła swoje tereny łowne i ja mogłem przystąpić do eksploracji.
W nagrodę za trud zabrałem sobie łuskę. Panowie strzelają amunicją z pioneckich zakładów Panam, kaliber 16mm ;)




W międzyczasie odwiedziłem jeszcze domek z ogródkiem, czyli #303. Miejsce nadzwyczaj urokliwe, tym bardziej o tej porze. Pachnący bez, cisza i spokój to działa na mnie kojąco :D

Efektem zdobyczy tego tygodnia było objęcie przeze mnie pozycji lidera w zmaganiach WaypointGame.

GALERIA

Brak komentarzy: