niedziela, 5 października 2008

Krew, deszcz i brak telefonu do organizatora


-WaypointGame Team
- Jak?
- WaypointGame Team
- Szukać na "Ł"? Jak to jest: Łajpojnt...?

Powyższa rozmowa miała miejsce podczas rejestracji w biurze zawodów Odysei Świętokrzyskiej 2008. Sam wyścig dla nas był krótki, ale żeby relacja taka nie była to muszę zacząć już od piątku.

Do Suchedniowa dostaliśmy się załadowanym pociągiem i 21.45 z sakwami ruszyliśmy do bazy wyścigu - Zagnańska. Padał deszcz, a my jechaliśmy wśród tirów, które nie szczędziły wjeżdżania w kałuże. Sam zjazd do Zagnańska był remontowany, a w ciemności nie mogliśmy go dojrzeć. W rezultacie spędziliśmy ok. 5 minut, aby odnaleźć skrzyżowanie drogi krajowej z wojewódzką. Tuż przed samym Zagnańskiem ucięliśmy sobie rozmowę z panem zataczającym się na środku ulicy, o dziwo, na nasz widok ożywił się i zaczął opowiadać o swoich przygodach na lokalnych drogach m.in. o tym jak to nie należy przejmować się nadjeżdżających samochodów.

Od tego momentu zaczną się pojawiać słowa krytyki odnośnie organizatorów wyścigu, organizatorów doświadczonych, tak jak doświadczona staje się impreza skoro była to już jej 6 edycja. Na stronie internetowej imprezy nie widniała żadna mapka dojazdowa. Zagnańsk okazał się całkiem dużą wsią, a o 22:40 nie ma specjalnie możliwości spytać się kogokolwiek o szkołę (baza wyścigu). Nam się udało spotkać zawodników, którzy wynajęli dom zamiast tłoczyć się w internacie lub co gorsze na sali gimnastycznej.

Rejestracja zawodników trochę chaotyczna, ale trudno żeby było inaczej. Nocleg mieliśmy mieć na sali gimnastycznej. Nie zostaliśmy jednak poinformowani gdzie owa sala się mieści (myśleliśmy, że w tym samy budynku gdzie biuro zawodów). Poszliśmy po schodach na górę. Okazało się, że był to internat, a sala były w budynku dalej, jednak na pierwszym piętrze otwarta i zajęta przez kilka osób była świetlica. Skorzystaliśmy z możliwości kameralnego i w sumie dosyć wygodnego noclegu. Te nieformalne miejsce noclegowe okazało się później świetną decyzją. Organizatorzy pomimo zapewnień nie udostępnili sali gimnastycznej o 17.00, była ona wynajęta aż do godziny 23.00. Co gorsza, podobno na sali nie było gniazdka elektrycznego...

Od soboty rana przygotowywaliśmy się mentalne i fizycznie, rowery przechodziły ostatnie regulacje, chociaż widząc zawodników ze swoimi XTRami oraz z kilkoma parami opon na różne warunki wydawało mi się, że nasze zabiegi nie wiele zdziałają. Na zewnątrz od kilkunastu godzin leje deszcz, słychać plotki o skróceniu trasy. Odprawa techniczna zaplanowana została na 9.40. Na miejscu byliśmy punktualnie, a razem z nami około 50% zawodników - kartka o godzinie i miejscu odprawy wisiała tylko w internacie, a na dodatek była dosyć mała...

Odprawa i start na parkingu przed dębem Bartkiem, którego niestety nawet nie zobaczyłem. Na miejscu ekipa z TVP Kielce kręci materiał i robi wywiady. Podczas odprawy wyszło, że trasa została zubożona o 2 punkty i liczy 13 PK - powód: warunki ekstremalne. Organizatorzy kilka razy powtarzali, żeby wybierać lepsze drogi nawet kosztem znacznego objazdu do punktów. W lesie podobno panowała woda po kostki, albo i głębiej.

Ustawiliśmy się na starcie w pierwszym rzędzie. Trasę obmyślaliśmy tradycyjnie odmiennie niż większość. Robimy punkty odwrotnie do ruchu wskazówek zegara, priorytetem jest jazda asfaltami.

Start! Jak zwykle ciasno, ale bez kraksy. Ruszyliśmy w czołówce z tyłu tłok - około 1/3 wybrała nasz wariant. Po około 1,5 km jesteśmy na 3 miejscu, ale przesuwamy się na 1, gdy trzeba było skręcić w lewo :) Na pierwszy punkt dojechaliśmy trochę na około i zdobyliśmy go jako 3-4 drużyna, za to z powrotem na asfalcie byliśmy pierwsi i to z niezłą przewagą. Od tego momentu zaczął się spory odcinek asfaltowy. W zasięgu wzroku za nami druga drużyna. My prowadzimy (oczywiście grupę która wybrała ten wariant). Droga pagórkowata, trochę zakrętów. Padający deszcz na wirażach nie pomagał, ale technikę mamy w miarę dobrą. Na końcu asfaltu wyroiliśmy sobie już ładną przewagę, zaczął się szuter - całkiem niezły, utwardzony, ale z dołami z kałużami. Droga trochę w dół, więc pędzimy. Wydaje się, że nie ma niebezpieczeństwa. Naglę słyszę wywrotkę. Lewan leży, nie jest dobrze, bo widać zakrwawioną twarz. Proponuję osobisty komentarz Lewana na temat całego zajścia, jego przyczyn oraz skutków.

To był koniec naszego wyścigu, więc i kończę relację. Po objeździe ośrodków zdrowia wróciliśmy pociągiem do bazy, a stamtąd rowerami do Kielc, gdzie złapaliśmy transport do Warszawy.

Podsumowując, mam teraz dużą sportową złość. Chcę się odegrać i pokazać swoje możliwości :)

Co do organizacji, to nie mogę jej tak na prawdę oceniać po tym ile widziałem, poza tym sam wiem ile kosztuje pracy doprowadzenie do takie imprezy. Jednak są rzeczy które trzeba napiętnować, aby inne imprezy (także i ta) takich błędów nie popełniły:
- telefon do organizatora! (musi być, najlepiej na mapie i karcie startowej)
- jeśli nocleg ma być dostępny od x godziny to tak musi, tym bardziej, że na tego typu zawodach przejeżdża mnóstwo osób z czasem dość odległych lokalizacji mających zasobą męczącą podróż.

Reszta to drobnostki i ogólnie widząc po zdjęciach była to impreza udana.

Oficjalna galeria
Wyniki i mapa

Brak komentarzy: