poniedziałek, 31 maja 2010

Zabawa w bagnie, czyli DyMnO 2010

Od kilku dni nie mogłem się doczekać soboty. Wreszcie orientacja pod Warszawą na której mogę wystartować. Głód rywalizacji narósł jeszcze bardziej po WaypointRace, kiedy mogłem tylko patrzeć jak wszyscy się dobrze bawią. Bojowe nastroje tłumił we mniej jednak dołek formy, który objawiał się dużym zmęczeniem nawet po kilkudziesięciiu kilometrach. Coś po Harpaganie się we mnie popsuło i nie trybi tak jak to sobie założyłem. No nic, przynajmniej będę mógł sprawdzić jak się czuje w warunkach wyścigowych.

Na starcie. Zdjęcie znalezione na stronie www.silne-studio.pl

Start XI Długodystansowego Maratonu na Orientację miał miejsce przed nieporęckim ratuszem o 9 rano. Każdy dostał pakiet 4 map z którymi ciężko było coś sensownego zrobić. Pierwsza mapa dotyczyła etapu I. Skala 1:16300, 14 punktów kontrolnych oraz kształty, kolory, linie na mapie, które wiedziałem co oznaczają, ale nigdy do tej pory nie przyszło mi się ścigać na typowej mapie do orientacji. Na inne otrzymane kartki nawet nie patrzyłem. Próbuję coś zrobić z mapą etapu I, ale rysowanie śladu markerem mi nie wychodzi. Powoli niektórzy ruszyli, ja spokojnie około minutę po komendzie. Wszyscy jechali dziwnie wolno, ja też, próbujemy oswoić się z mapą. Na pierwszy punkt – I przyjeżdżam w grupie, ale potem zaczyna się już samotna jazda. Jeszcze w trasie na drugi punkt próbuję coś mierzyć linijką, ale wkrótce przekonuję się że to nie ma sensu. Etap przejechałem bez więskzych problemów, nie licząc chwilowej utraty orientacji, ale pomógł inny zawodnik, który przemknął, a ja za nim na punkt. Ponownie pod ratuszem byłem po godzinie i 44 minutach, na liczniku przejachanych było około 22 kilometrów. Etap mi się bardzo podobał, wydawało mi się, że dobrze pojechałem, ale za chwilę z lasu wyjeżdżali kolejni zawodnicy, więc raczej większa część stawki z lasem poradziła sobie podobnie.

„Tętno maksymalne najczęściej opisywane jako Hrmax (od ang. maximal heart rate), można zdefiniować jako częstość pracy serca, odpowiadającą intensywności, na której subiektywnie odczuwasz, że jest to twój maksymalny wysiłek.„
Nigdy sobie nie mierzyłem tętna maksymalnego, ale podczas moich zabaw z pulsometrem największą wartość osiągnąłem po maksymalnym sprintcie po 7 kilometrach biegu, były to 194 uderzenia na minutę. Od soboty, wiem, że mogę uzyskać 197 – próbując wydostać się z bagna.

Etap II rozłożony był na dwóch mapach, a na nim 16 PK i odcinek specjalny. Taka ilość punktów wprowadzała duże zamieszczanie, dodatkowo prawie każdy punkt był „rozświetlony” poprzez mapkę lub ortofotomapę przedstawiającą najbliższe otoczenie punktu w dużej skali. W rezultacie musiałem operować na trzech kartkach. Postanowiłem pojechać na punkt A i tam się dalej zastanawiać nad kolejnością zdobywania. Stanie nad mapami przy bazie, gdzie co chwile ktoś przejeżdża było dla mnie denerwujące, chciałem zastanowić się nad taktyką w jakimś spokojnym miejscu. „Punkt A – skraj lasu”, brzmi prosto, jeszcze ładniej wyglądał na „rozświetleniu”, gdzie było to po prostu róg lasu. Jedyną niewiadomą było bagno, które znajdowało się na północ od lasu. Jednak mokradła według mapy nie były rozległe, ograniczone były od północy kolejnym lasem, tak, że jeśli uderzę na punkt od północnego lasu, to będę miał do pokonania około 200 metrów bagna. Wariant najazdu od południa nie opłacał się zupełnie, nawet jakby okazało się że bagno jest nie do pokonania, to można jeszcze zdobyć punkt wracając się do lasu i jadąc na wschód objechać bagno. Mój błąd polegał na tym, że słabo zanalizowałem „rozświetlenie” w rezultacie zacząłem atakować bagno za wcześnie, kiedy dotarłem do przeciwległego lasu, punktu nie było widać (teraz wiem, że byłem o jakieś 100 metrów za bardzo na zachód). Bagno nie było jeszcze jakieś straszne, w najgorszym momencie miałem wodę po uda. Brnąc dalej na południe chciałem znaleźć drogę, która była na mapie. Drogi widać nie było, a woda była coraz głębsza, przedzierałem się tak na południe, chociaż powinien się cofnąć. Wszedłem do zupełnie zalanego lasu, na wodzie unosiła się trawa, co jakiś czas wpadałem po pas. Dobrze że miałem rower, bo zanurzony robił za laskę na której się podpierałem. W pewnym momencie wpadłem po piersi do wody, co gorsze gruntu nie czułem, a raczej coś w rodzaju wciągającego mułu. Było na prawdę kiepsko, uratował mnie wyskok i rzucenie się na brzuch na powierzchnię, mój ciężar rozłożył się na trawie która porastała powierzchnię bagna i łapiąc się kurczliwie tych źdźbeł trzciny jakoś się wydostałem. To w tym momencie osiągnąłem swój HRmax. Dalej nie było wcale lepiej, jak głupi szedłem wciąż na południe, co gorsze śmierdziałem szlamem, tak że przyciągałem wszystkie komary w promieniu 500 metrów. Według mapy przeszedłem ponad 2 kilometry, aż dotarłem do drogi. To przedzieranie zajęło mi ponad godzinę. Byłem mokry, brudny i potwornie zmęczony, czułem się jakbym ścigał się już kilkanaście godzin. Nie bez problemów, wciąż związanych z wodą dotarłem wreszcie do punktu A. Było to fascynujące przeżycie i to zmęczenie podobało mi się, ale wszystko psuła świadomość, że inni są wypoczęci i w posiadaniu znacznie większej ilości podbitych punktów.

W tym momencie już wiedziałem, że pogrzebałem swoje szanse na sensowny wynik, co gorsza zmęczenie i zdenerwowanie odebrało mi zdrowe myślenie. Pojechałem za kimś na punkt E, tempo jazdy pozwoliło mi trochę odpocząć. Na samym punkcie przeanalizowałem mapę i doszedłem do wniosku, że zrobienie punktów A i E nie było do końca korzystne. W takich momentach zawsze ryzykuję i robię taki warinat, aby spotkać jak najmniej zawodników. Postanowiłem pojechać na drugą mapę i zacząć robić odcinek specjalny. Jak teraz patrzę na mapę to wiem, że powinien jeszcze zaliczyć po drodze punkty D i I, ale wtedy chciałem się jak najszybciej oddalić z tych terenów. Ten pośpiech spowodował kolejny błąd, który kosztował mnie około 30 minut straty. Mapę tak złożyłem, że widziałem oznaczenie odcinka specjalnego i kawałek litery „O”, od „OS”. Tak jadąc i przyglądając się mapie ubzdurało mi się, że „O” oznacza miejsce kolejnego punktu. Pojechałem tak w tym kierunku, będąc już blisko przewróciłem mapę i miałem ochotę wracać do bazy i zobaczyć DNF przy swoim nazwisku. Dalej jednak poszło już w miarę dobrze, nie licząc punktów, do których niektóre warianty najazdu kończyły się kąpielą i czasem nadkładaniem drogi. Muszę przyznać, że było to trochę loteryjne, najwięcej chyba straciłem na punkcie X, gdzie woda była po szyję.

„BMI poniżej 20 wskazuje na niską ilość tłuszczu w twoim organizmie. Jeżeli jesteś sportowcem jest to pożądana waga. Jeżeli nie, niskie BMI może wskazywać na zbyt niską wagę ciała co może zmniejszać Twoją odporność. Jeżeli Twoja waga jest zbyt niska powinieneś rozważyć przybranie na wadze poprzez dobór diety i ćwiczenia.” Wieczorem w domu po dwóch kolacjach okazało się, że moja waga spadła do 73 kg, oczywiście jest to wynik utraty płynów, ale takiej wagi nie miałem od wczesnych czasów liceum. A słynny wskaźnik BMI wyszedł mi poniżej 20. Jednak wcale mało nie piłem, wyszło mi, że zużyłem około 5 litrów płynów podczas zawodów, czyli straciłem ponad 10 litrów.

Zdobywałem sobie tak punkty po kolei S, T, X, U, R, P, M, I, K, H, I, D, C, B. Od punktu K w Kuligowie zaczynam czuć wyczerpanie. Na pewno jedną z przyczyn była wpadka na punkcie A, ale dopiero po wyścigu uświadomiłem sobie, że bardzo mało jadłem. Jakoś ciężko mi na DyMnie cokolwiek wchodziło, często zapominałem w ogóle o jedzeniu. Analizując mój jadłospis wyścigowy, wychodzi, że zjadłem podczas ponad 11 godzin ścigania tylko około 1000 kcal. Ostatnie cztery punkty jechało mi się bardzo ciężko, na asfalcie niestety tempo miałem tylko w okolicach 25 km/h.

Na metę wpadłem około 20:10, zmęczony bardziej niż po Harpaganie. Gdyby nie błędy mogłem być około 2 godzin wcześniej, reszta straty do zwycięzców wyniki ogólnie z mojej formy. DyMnO w tym roku zdecydowanie bardziej podobało mi się niż zeszłoroczne. Zabawa z mapami, chociaż jest denerwująca nadaje imprezie specjalnych charakter. Oprócz wspomnianych problemów w bagnie resztę punktów zdobyłem bez większych strat.

Wyników jeszcze nie ma, ale nawet na nie nie czekam. Teraz zastanawiam się, czy przed BikeOrientem jechać na Grassora.

[aktualizacja] 19. miejsce, do 18. zabrakło 26 sekund. Wynik słaby, ale lepszy niż spodziewałem się na mecie.

http://inowwa.republika.pl/dymno/2010/c100.pdf

Statystyki:

Dystans: 140,78 km

Czas jazdy: 9:18:13

Średnia prędkość: 15,13 km/h

Maksymalna prędkość: 35,44 km/h

Średnie tętno: 159 uderzeń na minutę

Maksymalne tętno: 197 uderzeń na minutę

Spalone kalorie: 8807 kcal

Czas jazdy w I strefie tętna: 3%

Czas jazdy w II strefie tętna: 32%

Czas jazdy w III strefie tętna: 65%

PS: Statystyki z pulsometru dużo „ostrzejsze” niż po Harpie

14 komentarzy:

Marivan Oliveira pisze...

Olá Polônia aqui é do Brasil,
abçs Marivan

tenac666 pisze...

Zareklamuj swojego bloga bądź stronę kompletnie za darmo.. twój blog/strona będą wyświetlane póki co w postach ,w raz z ilością tych "reklam" stworze działy gdzie będą poszczególne kategorie różnych ofert. Czytelnik bloga szukając informacji o np. medycynie nie będzie przeszukiwał wszystkich postów. Wpisując dane słowo do wyszukiwarki bloga znajdzie to czego szukał. Wystarczy że napiszesz do mnie e-maila dotyczącego bloga , ja czytając go postaram się jak najlepiej go zareklamować , chyba że dasz mi już gotowy tekst jaki mam zamieścić. Niektórzy pomyślą .. Jaki tego sens jeśli po jakimś czasie post straci kompletnie oglądalność .. Zostaje przypomnienie mi o danej stronie bym znowu ją jakoś tam odświeżył i zawsze jest wyszukiwarka bloga.. No to jak będą jacyś chętni zapraszam o to mój adres kontaktowy : daniel6f@o2.pl

maja01171996 pisze...

http://przeczytamwszystkich.pl/przyjmij-zaproszenie?it=c886cf3f75bb498bb112415541dcd6c2 Nagrody za punkty! Zapraszam! PS. Extra blog ;))

VIAJANDO E PULANDO pisze...

Congratulations on your blog is wonderful

tungkaran hati.blogspot pisze...

Blog marche….! Votre blog est super

madeinmarta pisze...

Jezy jak ci zazdroszczę! Też bym chciała być taka wysportowana, silna i startować na różnych zawodach! :)

Mega wrażenie na mnie wywarłeś !!

Zapro do mnie jak co ^^

Od zera do Bohatera ;) pisze...

Jeśli chcesz dowiedzieć się kiedy nastąpi koniec Swiata zajrzyj. :)

http://vsevidno.com/koniecswiata/koniec-swiata-2036.html

kleks96 pisze...

Ja również Ci zazdroszczę! Kurcze ja to bym wysiadła po 2km. Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://sztukafot.blogspot.com/ (bloga obserwuję jako olcia13z)

rugged breed pisze...

Very nice well done!

Zero Dramas

usha.digitalinfo pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
usha.digitalinfo pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
usha.digitalinfo pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
usha.digitalinfo pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
rugged breed pisze...

wow you are so strong, keep on working hard buddy!

http://adamwojciechowski.blogspot.com/?expref=next-blog